tez to rozważałam , ale wtedy po prostu psy cały dzień, od rana do wieczora siedzą same w domu
raz Caillou łapa bolała, nic istotnego, pazur jej się troszkę ułamał - i pojechałam bardzo rano sama do Szklarskiej autobusem, z Caillou tylko na siku poszłam
nachodziłam się super po karkonoszach, prawie biegłam -żeby zrobić całą zaplanowaną trasę, i wróciłam wieczornym autobusem
jak wysiadłam z autobusu - to ledwo szłam
dowlokłam się do domu i wyszłam z Caillou na siku - dla niej to za mało jest wychodzenia-dwa razy na siku, i beze mnie cały dzień - nuda
- sporadycznie tak mogę zrobić, ale nie za często - bo prawda jest taka, że jak mnie nie ma -to za bardzo nikt z Caillou nie wyjdzie
ewentualnie na siku, jak mnie nie ma kilka dni - czyli na 5 minut
nikt z psami nie ćwiczy żadnych sztuczek
nikt tez im krzywdy nie robi, ale i nic się nie dzieje
jak byłam jesienią na takim wyjeździe z pracy -od czwartku/pojechałam po pracy z pracy/ do niedzieli
tez bardzo przyzwoicie pochodziłam -chodziliśmy cały piątek i całą sobotą po Górach Bialskich i Złotych -rewelacja
to mąż wychodził z Caillou tylko na siku, tak po 5 minut,dwa razy dziennie, no bo "
ona wcale nie chciała z nim wychodzić" jak twierdził - i pewnie tak było, ale jemu tez się nie chciało i jej nie zachęcał wcale -tylko od razu wracał, jak się wysikała
wiec
jak się obrócę to dooppa z tyłu
a z trzeciej strony lubię tego swojego psa i jego towarzystwo
ona bardzo lubi spacery, tylko nie takie intensywne jak ja
ale lubi
na spokojny spacer po płaskim to i na 4 godziny chętnie pójdzie, byle nie cały czas w słońcu i nie cały czas na tempo
no i suka ma juz ponad 8 lat,
nie wiem ile będzie jeszcze sprawna -wiec szkoda mi jechać na dzień czy wiecej bez niej, jak wiem, ze tego czasu naszych wspólnych spacerów wcale jakoś tak w nieskończoność nie zostało
w sensie góry będę stały i za rok i za 10 lat, a mój pies dzisiaj jest sprawny i świetny jako towarzysz umiarkowanych spacerów, a co będzie za 5 czy 10 lat ?
wiec mi szkoda tego naszego wspólnego czasu, szczególnie jak mam wolne dni - moja suka jest naprawdę fascynująca jako towarzystwo w terenie
wiec tak sobie kombinuję na ile mogę naciągnąć jej spacer, żeby było więcej tego chodzenia, ale jeszcze rozsądnie i dla niej przyjemnie
Sweetie to jest teoretycznie pies mojego męża
ale zazwyczaj ja z nią wychodzę dwa razy dziennie , bo mój mąz się miga strasznie - albo może po prostu inaczej postrzega pewne sprawy
idzie z nią na 30 minut i uważa, ze był ze Sweetie na spacerze - i że wystarczy tylko jeszcze raz wyjść na siku, na 5 minut, i wszystko
a Sweetie potrzebuje ruchu, i ćwiczeń -sztuczek
i woli jechać z nami do lasu, czy w gory, niż leżeć w mieszkaniu i patrzeć w sufit - dla niej bezruch jest tez bolesny, jak dla mnie, ale ona woli znajomy teren - jej by pasował duzy ogrod, czy duży własny teren
np duża łąka, z kawałkiem cienia i rzeką - do brykania, pilnowania i leżenia
a jak mnie nie ma -to nie ma tez dodatkowych długich spacerów dla Sweetie, ani sztuczek ani zadań
Sweetie skończy 8 lat w październiku
Młody psów zupełnie nie czuje, to znaczy lubi je, jest miły, zagada, pogłaszcze
ale w ogóle go nie interesują, sam z siebie nie czuje potrzeby wychodzenia z nimi, uczenia ich czegoś czy współpracy
sa jakby poza jego zainteresowaniami, jak ładne kwiaty w wazonie, jak obraz czy pluszak
nie rozumie co chcą
jakbym nakrzyczała/wymusiła pewnie by wychodził
ale
u nas wyjście z budynku jest bezpośrednio na wąski chodnik, zazwyczaj z ludźmi, i bardzo ruchliwą ulicę, z cieżarówkami- wiec nie za bezpiecznie
dla mnie bez problemu, ale Młody sobie nie radzi - nie panuje nad psami, nie wysyła im komunikatów na czas, żeby zakręciły, staneły
dawałam mu Sweetie na smycz -trzyma ją, i prowadzi - ale po prostu trzyma smycz, nie komunikuje sie z psem - nie umie ale i nie ma potrzeby sie nauczyć
widuje często takiego chłopca, może ok 12 letniego, który wychodzi rano i popołudniu z dwoma małymi szpicami na smyczach
nie ma zadnego kontaktu z tymi psami, po prostu je trzyma i się stresuje - jest jak ruchomy palik, do którego przywiązane sa psy -strasznie to żałośnie wygląda
jak jakiś pies na nie szczeka, a jest tam kilka takich, to one tez szczekają i szarpia smycz, a on je usiłuje utrzymac jak dzikie konie -i nic wiecej
bardzo to przygnębiająco wygląda
i cos podobnego robi Młody, jak ma psa na smyczy - a to nie jest fajne, bo ogłupia psa - pies zapomina, że człowiek to nie palik - ale źródło dowodzenia
no i Sweetie gdyby szarpnęła naprawdę - to jej sama smyczą nie utrzyma -ona jest bardzo silna
najłatwiej jest trzymać smycz lekko, luźno, a kontrolować psa komunikacją , informacją -sweetie co chwile się ogląda na mnie, jak idzie na smyczy -wiec to jest proste, wydawałoby sie -bo pies chce sie komunikować, czeka na polecenie
ale jedank dla Młodego jest jak czarna magia
bo Młody myśli o czymś innym, nie skupia się na psie - a tego nie da się wymusić