Witam,
od początku tego roku borykamy się z problemami urologicznymi u dwóch kotów. Najpierw zachorował kocur (4l), wykastrowany, wychodzący. Kot w ogóle nie chciał się ruszyć, nie jadł, nie pił, pęcherz pełny, który finalnie był cewnikowany. Padło podejrzenie zaziębienia, dostał antybiotyk i leki rozkurczowe, zalecenie pozostania w domu. Nie minęło wiele czasu i zachorował znowu - podejrzenie syndromu urologicznego, wprowadzenie diety urinary. Wyniki moczu i krwi wskazujące na zapalenie pęcherza. Niestety problem pojawia nam się cyklicznie i teraz wet twierdzi, że przyczyną może być stres spowodowany tym, że kot przestał wychodzić i żeby powrócić do wypuszczania go na dwór.
Trzy tygodnie temu zachorowała natomiast kotka (7l), wysterylizowana, niewychodząca praktycznie od początku życia. Tutaj kotka zachowuje się normalnie, je, pije, wielokrotnie chodzi do kuwety, natomiast od razu widoczna była krew w moczu. Dostała antybiotyk, leki rozkurczowe. Dzisiaj rano znów pojawił się problem, ponowne podejrzenia zapalenia. Z badań krwi wychodzi podejrzenie zapalenia, badanie moczu dopiero, gdy kupimy żwirek, który go zbierze.
Koty nie mają ze sobą kontaktu. Nie ma żadnego czynnika, który mógłby spowodować chorobę u dwóch kotów. Koty zaczęły chorować dopiero teraz, wcześniej nie było żadnych problemów pod kątem problemów urologicznych. Wet zaczyna rozkładać ręce.
Proszę o porady od osób, które miały podobną sytuację. Koty praktycznie ciągle na antybiotyku