Wygląda że forumowe kciuki znowu dają radę
Jestem po telefonie do lecznicy, bałam się go bardzo, z wielu powodów. 5 razy do niego podchodziłam
Bałam się usłyszeć że z kotką gorzej.
Bałam się usłyszeć że bez zmian.
Bałam się usłyszeć że coś nowego wyszło - np. pozytywny wynik testu na FeLV.
Albo że niestety - oni już jej nie pomogą i mam ją zabrać bo np. konieczna jest skomplikowana operacja i pięć konsultacji specjalistycznych. Albo i sześć. Na cito.
Bałam się też że wyjdzie coś czego nie przewidziałam ale los postanowi mnie dokształcić w swoich fantazjach
A tu niespodzianka
Kotka odzyskuje czucie w łapce
Troszkę zaczęła jeść - choć nadal z tym nieciekawie ale już lepiej niż było.
Odzyskała też hmmm... temperament i chęć życia, na tyle że dziś do wykonania badań musieli ją spacyfikować lekami bo wykazywała zero współpracy, podrapała weta i ogólnie pokazywała że nikt jej w kaszę dmuchać nie będzie
A musieli ją obadać dokładnie bo koteczka ma problem z oddawaniem moczu - bardzo długo go trzyma, w sumie nie wiem ile nie sikała teraz ale dopiero pod narkozą udało się ją odsikać i było to na tyle długo że zaczęli się o nią martwić. W badaniach nie wyszły żadne dodatkowe urazy, obrażenia, infekcje - możliwe że wynika to ze stresu albo/i obolałości.
Póki co nadal będzie w lecznicy, potem jest duża szansa że trafi do zaprzyjaźnionego DT.
Gdyby się nie udało - to cóż, będę myślała co dalej. Na razie i tam musi w lecznicy pozostać.
Gdyby okazała się dzika - mam dla niej ewentualną miejscówkę.
Cóż - chyba muszę zmienić tytuł