» Pt kwi 19, 2019 12:03
Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości
generalnie wychodzenie z kotem jest średnio bezpieczne, szelki, obroże dla kotów nie dają 100%, że kot się nie uwolni, koty bywają płochliwe, nie zachowują się jak psy, w sytuacji zagrożenia kombinują z ucieczkami pod samochód, na drzewo- gdzieś, czytałam spor historii, gdy kot w sytuacji zagrożenia potrafił się uwolnić i z szelek i z transporterka, uciec i często był bardzo długo szukany. Tak po prostu się zachowują koty, także te super oswojone.
Zosia niejako swoją nadaktywnością wymusiła te spacery, obie się do nich przyzwyczaiłyście i jesli chcesz je kontynuować, to ok. Ale uczenie tego kota, który nie chce takich przygód, nigdy nie żył na dworze, nie przebywał na dworze, nie zna takiego środowiska. moim zdaniem jest bardzo średnim pomysłem.
Z moich 7 kotów, 5 zgarnęłam z dworu, gdzie dłużej lub krócej zyły, dawały sobie rade, dozyły do chwili, gdy trafiły do mnie. I tylko 1 wychodzi. Taki, o którym po pierwsze wiedziałam, że przeżył w okolicy mojego bloku co najmniej 5 miesięcy zanim go przygarnęłam, kot bardzo spokojny, bardzo ostrożny, bardzo nieufny na dworze w stosunku do kogokolwiek, w tym znacznie mniej ufny nawet do mnie, co mi dawały spory spokój. A zaczał wychodzić po ponad roku mieszkania w domu, gdy bardzo intensywnie się tego domagał, stal pod drzwiami, gdy wychodziłam z psami, sledził nas przez okna- zaryzykowałam, bo naprawdę było mi go szkoda, widać było, że mu tego brakuje. Po kilku latach w miarę się uspokoiłam obserwując co robi, jak się zachowuje na tych wyjściach, że raczej nic mu nie grozi. Reszta kotów super zaadaptowała się do domu, nie domaga się wyjść i w życiu by mi do głowy nie przyszło, by je wypuszczać, mimo, że przecież dawały sobie radę kiedyś. Dlatego uważam, że dostarczanie na siłę kotu bodźców, których nie oczekuje, nie domaga się, nie prosi- nie jest dpobrym pomysłem.