Kotka moich rodziców ma 18 lat. Od kilku lat obok ucha robi jej się bańka, którą wypełnia surowica. Lekarz kazał to od czasu do czasu odbraczać - przekłuwać igłą i płyn schodził. Tak rodzice robili. Kilka dni temu, w obecności rodziców, kotka sobie rozcięła napęczniałą bańkę pazurem. Płyn z bańki regularnie sam wypływa, a całość zamieniła się w ranę. Weterynarz mówi, że to dobrze, bo samo się oczyszcza, przepisał antybiotyk, mama (pielęgniarka) robi kotce codziennie zastrzyk, ma go przyjmować przez 5 dni. Dodatkowo rana jest przemywana Oktoniseptem.
Moim zdaniem wygląda to przerażająco, a prowincjonalny weterynarz po prostu się nie zna (małe miasteczko 30km od Radomia). Czy tego nie powinno się zszyć? Czy to powinna być zrobiona jakaś operacja? Chyba trzeba leczenie zacząć od podstaw - dlaczego taka bańka wypełniona surowicą w ogóle powstała? Spotkałyście się z czymś takim?
Edit: dowiedziałam się jeszcze od rodziców, że lekarz mówi, że to jest wg niego zapalenie jakąś bakterią beztlenową trąbki Eustachiusza i chirurgiczne czyszczenie wiązałoby się z usunięciem całego ucha, a kotka prawdopodobnie w tym wieku nie przeżyłaby narkozy.
Franuś, Franek- 23 sierpnia 2010r.
['] Śpij spokojnie koteńku...