Ostatnio, jeszcze po tych rozważaniach na temat ewentualnego szukania Harrusiowi domu, napisałam dłuugi post i mi wzięło i go wcięło, nie powiem, zeźliłam się nieco...
No to teraz trochę informacji z życia kota o książęcym imieniu
Czarny Książę ma się dobrze, biega, bawi się, wszystko niby ok, gdyby tylko nie te nerki...To jest pnn, całkiem dobrze to już chyba nigdy nie będzie. Teraz Harruś bierze 3 leki - Nefrokrill, DiRene i Vivomixx. Ten trzeci to ludzki lek, właściwie probiotyk (drogi jak cholera) coś jak odpowiednik Azodylu. Harry jest w tej chwili niby ustabilizowany (wetka jest zadowolona z leczenia, to ja też
), ale leki ma ciągle brać. Czy kiedykolwiek przestanie? nie wiem....
Ale jeżeli chodzi o jedzenie to muszę niestety na Harrusia naskarżyć
od początku były z tym problemy, nigdy nie chciał jeść karmy nerkowej. Nakupiłam mu Renala różnych marek i mokrą i suchą i... zonk. Nie tknął żadnej. Na początku jadł przynajmniej Mac’sa, Animondę, a potem coś w niego wstąpiło i też nie tknie. Wtedy na te swoje nerki brał Pronefrę i jakoś tak z tą Pronefrą skojarzyłam zmianę smaków. Poza tym wtedy zaczął też wymiotować i też skojarzyłam to z Pronefrą, bo wcześniej nigdy nie zdarzyło mu się wymiotować. Pogadałam z naszą wetką o tej Pronefrze, czy to jest możliwe, żeby po leku tak się działo i zaleciła zmniejszyć dawkę na 1 raz dziennie (wcześniej brał 2 razy). Ale wymioty dalej się powtarzały i odeszłyśmy od Pronefry całkowicie. Sytuacja się ustabilizowała, już nie wymiotował, ale zmienione smaki mu pozostały
, przestał jeść lepszą karmę, nic nie tknął. Po wielu moich próbach i wysiłkach żeby jadł cokolwiek wreszcie zasmakował w..
Gourmecie i to tylko... jednym smaku (wołowina z pomidorami, takie jakby siekane mięso) i to potrafi zjeść całą puszeczkę na jedno posiedzenie. A ja dwoję się i troję, żeby mi nie zabrakło, bo co będzie Harruś jadł... Najgorsze że tych smaków (jeszcze mu przemycam jagnięcinę z fasolą, bo to też takie siekane) nie ma w zooplusie i żeby kupić muszę ganiać po sklepach stacjonarnych. I rwę włosy z głowy, bo kot chory powinien jeść dobrze, a nie takie badziewie. Ale co zrobisz jak kot się uprze i nie będzie jadł wcale???
Ale z kolei nie mam problemu jak jedziemy na badania kontrolne i Harruś ma być na czczo, a chcę żeby reszta kotów nie głodowała. Otwieram wtedy Mac’sa, stawiam przed nim miseczkę z jedzonkiem (inne koty też dostają) i Harruś nawet gdyby miał zemrzeć z głodu to Mac’sa nie tknie. Siedzi przed miską i duma – oczywiście jestem cały czas w pogotowiu, gdyby mu się coś odmieniło i zaczął jeść, to bym mu odebrała. Ale niestety, patent działa, nigdy nie zaczął jeść.
I jak tu zdążyć za kotem???