» Śro kwi 10, 2019 11:11
Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.
Przepraszam ze nie piszę ale mam kłopot.Nie nie kłopot, kłopoty.Z tych ważniejszych to skończyła nam się sucha karma.Od niedzieli nic nie udało sie sprzedać na moim ostatnim Bazarku a nie ukrywam takiej sytuacji jeszcze nie było.Jedynie jedna Osoba na poczet tego Bazarku wpłaciła cegiełkę.Za co bardzo dziękuję.
Dwa dni temu zakopałam dwa koty ze stada.Dobrze ze nie byłam sama bo z moim obecnym kregosłupem nie dał;abym rady wykopać tak głęboko.Mało tego wcześniej musiałam te koty odnależć.Znaczy drugiego bo dwa dni wczesniej prosiłam jedną Osobę o sprawdzenie szopy gdzie bytuja koty.Od kilku dni zrobiło się pusto a jedyne co to pozostał Józio i jego chora siostra- Foczka.Nie chciały tknąć jedzenia siedziały z mordkami i nosami obklejonymi.Oczy załzawione.Wirus i to taki fest naprawde podejrzewam pp.W ciagu tygodnia poszło nie wiem jeszcze ile.Babka a właściwie jej maz sprawdzili.Jak byłam karmic facet mnie zawołał i pokazuje kota.Plażowicz.Silny , wielki, wypasiony.Był z nami juz prawie 10 lat.Powiedziałam że musza byc inne.Brakuje mi jeszcze co najmniej 3 sztuk.Przejrzałam szopę.Pod styropianem leżał drugi szary kocurek.Musiałam sprawdzic wszystko bardzo dokladnie.Przez ta szopę przewijaja sie inne koty.Znaczy teraz ich tam nie ma bo albo sie wyniosły jak zobaczyły co tam sie dzieje albo...odpukać.Mama kociaków-Liza na pewno sie wyniosła.Je w innym miejscu ale nie widuje od kilku dni Zdzicha.I nie ma też Boba on zaginał zaraz po Plażowiczu wiec mam bardzo złe przeczucia.
Wirus albo został przywleczony przez jakiegoś kota z posesji znajomego, było tam kilka zgonów w ciagu tygodnia albo powodem był martwy lis.Wczoraj go znalazłam w poblizu.Jego szczatki zostały zakopane.Wiem ze lisy równierz przenosza ten wirus.Bardziej jednak jestem skłonna podejrzewać ze właśnie jakiś kot.
Od trzech dni nie widze nie widuję też Merlina a jak widzieliście na ostatnich zdjeciach nic mu nie dolegało.\
Chory jest również Okocim.Ma biegunkę i nie je jedynie śladowe ilości.Dostaje lek od trzech dni.Przedwczoraj kocurek z dachu był cały zapluty.Slina mu leciała z pysia aż sie przeraziłam, ale sobie uzmysłowiłam ze to moze przez antybiotyk.Tylko tyle moge zrobić.Próbować.W ten sposób juz ratowałam koty i były takie które przetrwały.I fakt wczoraj cud sie zdarzył.Modliłam sie o to cały wieczór.Po prawie 4 dniach kotki z dachu zaczeły powoli jeść i wyglądały juz troche czysciej na mordkach.Znak tego ze przez te kilka dni choc odrobina leku musiała trafic bo inaczej juz byłoby po nich.
Opiekunowie do których wyraziłam prośbę na razie nic nie piszą.Nie wiem wiec czy będe mogła w tym miesiacu liczyc na ich pomoc.Wiem jednak ze lada moment każdy zajmie sie własnymi sprawami i Swietami a ja pozostanę ze swoimi kłopotami...Mam rachunki, mam też długi do oddania w tym miesiacu.Moja sytuacja jest zła a w tej chwili jak widać doszły mi jeszcze poważne problemy w stadzie.Nie wiem czy zrobie jakikolwiek jeszcze bazarek bo czasu mam mało a na razie jeszcze dopoki nie dostane środkow nie jestem w stanie rozliczyc moich aukcji.No to chyba byłoby na tyle.