Chciałabym ale nie wierzę w takie numery. Przy Szylci markecie jest zmiana co ją karmi wtedy ma nas w d. I cieszę się. Bo dzięki temu na pełną miskę choć na pewien czas. A i w zimie dają jej schronienie.
Żałuję ,że wczoraj foty nie zrobiłam i nie wrzuciłam w net. Na strony otwockie by zobaczono co się wyprawia. Jak ludzie śmieciami
dożywiają zwierzaki. Ale nie mam odruchu cykania tylko wkurzam się i biorę za robotę.
Po zimie znalazłam stare wiaderko w jednym miejscu. Przypadkiem bo w tą dziurę nie zaglądam. Okupowane było przez ptaki. Zdziwione przewracały go na różne strony zaglądając. Bez wody było. Pani Teresa Od Gołębi (moja jest Od Kotów) okazało się ,że jest chora i nie wychodzi. Ona tą stroną się zajmowała. Lałą, myła, odchowała ptaki małe lub chore. Poszłam wiec pod pompę, wyszorowałam, przyniosłam wody. Kawałek do tej pompy mam ale to i tak łatwiejsze niz targanie się z tym do domu i z domu. To wodopój nie tylko dla gołębi. Przylatują tam sójki, wronidła, sroki i wróbelki z sikorami. Widziałam też w tym roku szpaki. A że to dość daleko ode mnie i od źródła wody co rano niosę dwie butelki wody by tam nalać. Co dwięc widzę? Zajęło mi chwilę, by swoim marnym umysłem, ogarnąć zastany stan. Tym trudniej, że gołębie kłębiły się nad pojemnikiem ,zaglądały i wkur..wione odlatywały na stronę. Wiaderko krwisto czerowne zastałam. Ociekające. Myślałam na początku ,że ktoś pozarzynał ptaki. Serce mi zamarło.
Ale nie. Wiadro było pełne ...pomidorówki z makaronem. Do wrąbku zalane. Koncentrat marny albo już zastany bo kolor dziwny był. Pływały też ku ozdobie zielone oka. Nie tłuszczu ale pleśni. Takie musiał ktoś w domu danie trzymać . Klnąc , torebeczkę upchałąm za autem by nie kusiła, wylałam pomyje do śmieci pobliskich. Jedną butelką umyłam jak umiałam pojemnik. Drobiąc stopkami w czerwonych lakierkach, by nie uchlapać się. Gołebie rżały widząc moja gimnastykę. Wszak wyrychtowana do pracy byłam. Drugą nalałam by miały co pić. Jak odchodziłam radosne gruchanie dało znak, że żłopią już. Butelki zabrałam ze sobą i w pracy napełnione poszły w ruch przy powrocie.
Ludzie zamiast mózgu papkę mają. Cholerni idioci. Już wywieszałam kartki by świństw nie wyrzucali przy kocim karmniku. Teraz ,jak raz jeszcze dureń jakiś to zrobi, to wywieszę ją przy wodopoju.
A co w domu? awanturnica daje buziaka i leci wperdolić konkurencji. Straszna zadziora z niej.
Ulisiek dzię przyszedł o 4 rano na mizianki. Położył się delikatnie na mnie, brzuś oszczędzając. Ale położył. Nigdy mnie pobudka nie uciszyła tak wczesna, jak ta dzisiejsza. Oczko mu leciutko łzawi. Efekt wychodzenia na powietrze. Lekko też załykuje się. Ale zaraz czas sterydu więc może pomoże. Ustaliłyśmy też z wetką, że dostanie ponownie metronidazol i reanigast. Pięknie na tym poszedł kilka tygodni temu. Po 2-ch dobach, tak mi się wydaje, widzę polepszenie. Dostaje p.bólowe choć staram się nie szaleć. Co jest trudne.