Dodatkowo, żeby nam nie było za spokojnie, Harry ostatnio miał jakiś atak neurologiczny
Od początku dnia był bardzo spokojny, cały czas przesypiał, co u niego było trochę nietypowe, bo pomimo choroby Harruś lubił się pobawić. Najgorsze okazało się wieczorem, kiedy zbudziłam go do podania leków. Przeżyłam szok, bo kot nie był w stanie ustać na łapkach, przy próbie zrobienia kroku przewracał się, do tego zauważyłam że ma nierówne źrenice. Szok! znowu coś temu kotu się dzieje!!
Na początku myślałam, że może mocznik skoczył w górę i zatruwa organizm. Zadzwoniłam na nocny dyżur do mojej lecznicy, dyżurująca wetka też podejrzewała mocznik. Wiozłam biedaka w nocy i nie wiedziałam, czy dowiozę żywego, zwykle Harry w aucie wrzeszczy wniebogłosy, a tym razem była cisza jak makiem zasiał.
Ale badania krwi zrobione na cito w lecznicy nie potwierdziły tych przypuszczeń. Mocznik nie poszedł w górę, nawet po lekach, które Harry cały czas bierze, trochę spadł, czyli to nie nerki są powodem ataku. Prawdopodobnie to coś neurologicznego, coś co się dzieje w czaszce biedaka.
Harry został w szpitalu, zrobiono mu różne badania, m.in. rtg głowy, badanie usg gałki ocznej, zmierzono ciśnienie wewnątrzgałkowe, bo się okazało, że "lewa gałka oczna wypchnięta z oczodołu, podejrzewano też zapalenie ucha środkowego. Ale badania nic konkretnego nie wykazały. Zalecono wykonanie TK głowy.
Na drugi dzień wzięłam Harrego ze szpitala. Bałam się strasznie kolejnego ataku, ale Harry w stresie przestał sikać, co w sytuacji kota nerkowego jest niebezpieczne szczególnie. Konsylium wetowskie uznało, że atak miał podłoże neurologiczne, Harry dostał leki i zalecenie TK.
W Rzeszowie na szczęście od grudnia ub.roku jest możliwość wykonania TK, od razu Harrusia zapisałam. Ale niestety musiałam ten termin odwołać, po ataku Harry przestał jeść i był za słaby na podanie narkozy.
Wszystko się odwlekło, wyczyniałam cuda żeby Harruś zaczął jeść...ale teraz już jesteśmy po tomografii i czekamy na wynik