uff, e-pit za mną.
Spociłam się jak mops. A nawet dwa mopsy

Do tego TZ ciśnienie mi podniósł.
Mówię do niego najsłodziej jak umiem (można się zadławić tą słodyczą) by dał swój PIT. Liczyć będę.
On, że musi poszukać.
No to szukaj seplenię słodko. Odburknął
to sama sobie szukaj. Zły jak cholera bo właśnie sportował się. Żużel w TVi jest.A żonka pitować się chce. Akuratnie w tym czasie. Ma słodycz wybuchłą jak fontanna. Alem sobie ulżyła. Zakończyłam dość krótki ale konkretny wywód siadając do kompa że swoimi pitami i śmiejąc się mu w nos stwierdzeniem ,że
se sam będzie rozliczał. Przecie to nic trudnego dla takiej

tuzy komputerowej. Co to i pita rozliczy i rachunek zapłaci.

Szybko się znalazł. I cicho się stało.
Wyhodowałam na swym łonie pierdołę. Bo wsio sama robię i robiłam. Jak trafiłam do szpitala to okazało się, że płacenie rachunków jest problemem.
Ale już za mną. PITowanie.