Nadal nic, znalazł za to jakieś dwa koty krecące się po osiedlu. Sąsiad co ma otwartą posesje powiedział, że wystawia w pojemniku po surówce resztki, które zawsze znikają, ale tego kota nie widział, i rzadko widuje inne. Wie, że są bo resztki znikają, ale czy to koty dzikie to nie wie.
Szelki były podobno po poprzednim ich kocie, co "zdechł na zapalenie płuc" (cytat) mąż ją pytał, czy go wyprowadzała, ale zaprzeczyła a na pytanie po co im w takim razie szelki, nie odpowiedziała.
Ktoś zerwał kilka ogłoszeń, pewnie gówniarze jakieś, powiesił wieczorem a w nocy miał kurs w to miejsce, nie wszystkie, które tam powiesił tylko 4, ale wkurzył się bardzo aż dzwonił do mnie po 2- już myślałam, że znalazł.
Zamieściłam na ogłoszeniach wytłuszczoną informacje, że kot jest zdrowy, tylko ma ogolone futerko, bo mąż pomyślał, że jak ktoś zobaczy takiego kota, to może nie tylko go odgonić, ale jeszcze zrobić krzywdę bo chory
ja o tym nie pomyślałam, ale faktycznie różni są ludzie, a kot faktycznie dobrze nie wyglądał. Jeśli jeszcze prawdą jest, że ona mu obcinała te kłaczki przy otwartym oknie, to może wyglądać naprawdę źle. Jeden kociaka weźmie, bo bidulek chory a drugi buta wypłaci.
Dzisiaj znowu będzie szukał, teraz bidulek śpi, bo wczoraj spał 3 godz. bardzo coś dyskutuje przez sen, może o te ogłoszenia ma nerwa jeszcze
Kobita z synalkiem grożą dziewczynom, z tym, że te groźby nawet ciężko rozszyfrować, czytałam smsy, kompletnie bez składu i ładu, aż dzwoniłam do jednej, żeby mi powiedziała o co chodzi, bo nic nie zrozumiałam. Zupełnie jakby pisane były przez 2-letnie dziecko, bądź osobę chorą w stanie furii (?) ewentualnie analfabete, jakiś zlepek słów bez treści. Gdyby synalek też nie wydzwaniał, to nie wiem czy groźby zostałyby roszyfrowane.