Cieszę się ,że miłość do mego słowa pisanego zagrzewa Was
To na pewno ucieszy wpis o... kupalku Ulisia
. Razem żeśma kuwetkowali. By nie było, że my razem z jednej.
Ja poślady usadziłam na ludzkim sedesie. Aż dziw, że wlazły.
On kucnął sobie skromnie w swoim żwirku. Spokojnie czekałam aż skończy. Nie szarpałam się z gaciami swymi by nie wypłoszyć malca. Bom ciekawa była urobku. Tak sobie siedzieliśmy. Wydalał w ciszy. Bez strzału armat i aromatu.
To już sukces! Zanim łapką burą machnął by usypać górkę kryjącą, to go ucapiłam i wyjęłam. A więc... nie jest źle. Także wizualnie. Kolor już odzyskało to to.
Nadal jeszcze wygląda w konsystencji jak budyń. Ale czekoladowy niemalże
Nie zielony jakis tam! Co cieszy! Jest już z zarysem zgrabnego, sklejonego ślimaczka. Bo coś tam się uwzorkowało na powierzchni. I tylem zobaczyła. Bo mały jak tylko rękę swą z karku mu zdjęłam, wskoczył w piaskownicę i wsio zagrzebał. Czyścioch