Pusto i głucho się zrobiło gdy nie ma imprezy...
Ale są kłopoty. Niestety Brat rujnuje spokój tego domu, usiłuje się włamywać przez klapkę w drzwiach, jak już posiedzi chwilę spokojnie, to patrzy kogo pogonić, nawet Pasia, aczkolwiek zgodnie cały dzień we trójkę śpią w ogrodzie na ich polowym łóżku. W domu nie mogę pogłaskać żadnego mojego kota, bo jest atak.
On jest bardzo zazdrosny o mnie. Cosia wystraszona nie wychodzi z domu, Balbisia przepłaca zdrowiem, podanie jej tabletki Thiafeline staje się problemem.
A potem jak mnie gdzieś Brat odnajdzie, to pada u stóp i wywraca się brzuchem do góry, ociera, przeprasza i błaga. Jest cudowny, ale demoluje nasz spokój. Ja wiem, że to hormony, że przecież tak nie było przed kastracją, że przejdzie. A może nie przejdzie. Niestety tak być nie może. Ja tak nie chcę żyć, a przede wszystkim moje stado. Nie wiem co robić, wykończę się ja, a co najgorsze że w końcu pokaleczy którąś z moich kotek. Jest duży i silny. I znowu mam problemy pokastracyjne