No dobra. Zainspirowana Waszymi postami, kupiłam mojej kociej trójcy kacze szyjki. One mięsko surowe lubią bardzo i to właściwie każde, ale zawsze dostawały bez kości, więc nie wiedziałam, jak zareagują. Przekroiłam szyjkę na trzy, dla każdego po kawałku i... moje koty zgłupiały. Pachnie im, zjadłyby chętnie, ale nie wiedziały jak się do tych szyjek dobrać:) Kombinowały, w końcu ze wzrokiem pełnym wyrzutu, zostawiły. Wzięłam więc szyjki, tasak i pocięłam im to na naprawdę małe kawałki, i zostawiłam. Nie minęło 5 minut, a dwa z trzech chrupały aż miło. Trzeci generalnie jest trochę ciapowaty, jeśli chodzi o poradzenie sobie z większymi kawałkami mięcha. Jak są za duże, to się nimi po prostu bawi, gania z nimi po całym mieszkaniu i w końcu zostawia. Jak pokroję na drobno, to je z prędkością światła. Z szyjkami było podobnie. Gdy już się nabawił za dużym dla niego kawałkiem, to dostał potem te najmniejsze. Chrupać nie chciał, ogryzł jakimś cudem mięso, a kosteczki potem znajdowałam pod stołem. /ale super. Dzięki za podpowiedź. Szyjki włączone do kociego menu.