Mało tego,Arcana dzwoniła drugi raz do Pani, czy aby napewno chodzi o Warbudka/Bartusia,a nie o jakiegoś kota od Krzyśka
bo Pani tak się nim zachwyciła,że nam się uwierzyć nie chciało. Próbowałam powstrzymać Arcanę,żeby dała spokój,bo na idiotki wyjdziemy,że same nie wiemy kogo ogłaszamy
ale Arcana się uparła,że dopyta,bo Pani była tak sympatyczna i może Jej chodziło o kota,który już poszedł do adopcji...
Nie! O Warbudka! Tego z czarną bródką,jak z Hallo Szpicbródka:) Tak,to był on! Jak przyszła na wizytę p/a ,namawiałam też na młodego kota w tym umaszczeniu,ale NIE! Tylko Warbudek! Jest IDEALNY, zachwycała się. Upierałam się, by przemyślała,przespała się z tematem,zadzwoniła jutro,nie musi od razu podejmować decyzji. Zadzwoniła za 2h,że jednak tylko ON.
I nauczyła go brać na ręce od tyłu,bo nie dawał się tak dotykać. To olbrzymi sukces,bo krzyczał jak oparzony ,tak się tego bał.
I osiatkowała balkon oraz balkon Mamy ,która też ma koty.
Także to prawda Madie,że chcieć to móc ,a do tego nasza edukacja skutkowala jeszcze tym,że dwa inne koty skorzystały. Przesympatycznej Pani Mamy.
I po raz kolejny powtórzę,że bardzo się cieszę,że tego kota spod tej budki strażniczej prawie ukradłam jak strażncy nie chcieli pomóc Warbudzi kiedy cierpiała przez zęby. Sami dobrowolnie by go nie oddali pewnie,leczyć też nie zamierzali,a do domu zabrać tym bardziej nie chcieli,bo na koty nie mają pieniędzy. Ale mnie wypominać,że zabrałam koty umieli i dogryzać,że beze mnie też żyły,to to potrafili. Taka mentalność psa ogrodnika.
Ciągle żałuję tylko,że nie zabrałam kotów wcześniej i jeździłam tam marnując czas,nerwy oraz brodząc w błocie,pyle i na mrozie .
Ale dobrze,że łącznie (razem z pobytem u mnie) już prawie 3lata w dobrobycie sobie żyją. I oby żyły w zdrowiu jak najdłużej