OKI pisze:"Nigdy nie widział takiego kota" podobno. No cóż, to raczej świadczy, że specjalistą od kotów to on raczej nie jest, bo w gabinecie nawet spokojne domowe pieszczochy potrafią się zamienić w żywą furię.
A to inna rzecz, czasem w oczekiwaniu na wizytę obserwuję ( zwykle usznie ) w gabinecie dantejskie sceny, wrzask, jazgot, słychać, ze wszystko prawie fruwa, a lekarz uzbrojony w rękawice po barki. Przy pierwszych sytuacjach byłam pewna, ze to totalne dziczki są w gabinecie, do czasu, gdy z niego nie wychodzili upoceni i zestresowani właściciele z malutkim i całkowicie spokojnym już pieszczoszkiem w transporterku.
Nie zmienia to faktu, że nie wiem i nie chce mi się sprawdzać, jakie są uwarunkowania prawne, czy w przypadku zgłoszenia służbom porzadkowym takiej akcji i dowiezieniu kota przez straż i braku szczepienia na wściekliznę weterynarz nie jest jakoś zmuszony do zarządzenia takiej kwarantanny. W przypadku, gdy dochodzi do pogryzienia przez psa i interwencji policji, to chyba standard taka obserwacja.
Nie wykluczałabym też, że autorka wątku trochę tu agrawuje reakcje zewnętrznych osób, by podkreślić grozę sytuacji.
Krysiaaa, jak obecnie kotka się zachowuje, czy zdradza jakiekolwiek objawy tego, że coś jej jest, coś dolega, jakieś nietypowe zachowania? Ile tej kwarantanny zostało?
W imieniu kocinki proszę- idź z nią do weta, gdy tylko będzie to możliwe. Natomiast w żadnym wypadku nie idz tam, gdzie byłaś z nią po tej akcji i gdzie przebywała na tej kwarantannie. Już pomijając wątpliwe oceny jego dotychczasowych decyzji, myślę, że to miejsce kojarzy sie kici okropnie i samo znalezienie się tam, ten sam człowiek może podziałać na nią bardzo mocno stresogennie.