Cześć!
To nasz pierwszy posty, więc wybaczcie jeśli popełnimy jakieś faux pas.
Piątego stycznia tego roku przygarnęłam kotkę. Tak, początkowo myśleliśmy, że to kotka. Po kilku tygodniach bytności u nas okazało się, że jest to jednak kocur! I zamiast Stasi mamy Stasia
Początki były dość trudne, bo Stasio był dzikusem. Pierwszy tydzień spędził głównie w jednym pomieszczeniu, w łazience. W drugim tygodniu stopniowo jak wracałam z pracy wypuszczałam go, ale też do pomieszczeń hmm powiedzmy kontrolowanych
W trzecim tygodniu już sobie po całym domu zaczął poczynać. I w związku z tym zaczęły się rozróby, tzn. pogryzione, przewrócone kwiatki, wylewanie wody z wiaderka z mopem, zrywanie zasłon, przewracanie deski do prasowania, zrzucanie żelazka. Podsumowując cyrk na kółkach.
W międzyczasie oczywiście przechodziliśmy eksperymenty z karmami. Pierwsze co kocina dostała to kupione na szybko jakieś sklepowe jadło, po którym przez pierwsze dwa tygodnie miała ciągle rozwolnienie. Początkowo stawiałam na stres, ale później to chyba było już tylko to jedzenie. Takim sposobem odkryłam wasze forum i dokształciłam się w zakresie dobrych karm mokrych i suchych. Zakupiłam mu Feringę (mokra), Purizon i Applaws (sucha). I jak ręką odjął. Na razie je więcej mokrej karmy niż suchej i przy takim karmieniu raczej zostaniemy.
Załatwianie do kuwety nie było dla kota problemem, na początku poszedł w ruch zwykły biały piasek, a potem już gdy dotarła większa kuweta i żwirek, załatwianie w żwirku.
W drugim tygodniu bytności Stasia u nas zamówiłam wymienione wyżej karmy, kuwetę, żwirek, zabawki, pastę odkłaczającą i jeszcze sporo różnych różności
Czyli w skrócie szaleństwo zakupowe
W tym miesiącu Staś przeszedł pierwsze odrobaczanie, drugie jeszcze przed nami. Został zapisany na pierwsze szczepienie i kastrację.
Strasznie teraz mi 'znaczy teren' jeśli tak to można ująć
Liczę dni do jego zabiegu.
A tak wygląda Staś