Wybaczcie długie milczenie. Najpierw byłam parę dni u mojego najwłaśniejszego, kochanego dziadka w Niemczech, a potem po powrocie się rozchorowałam i do teraz walczę z choróbskiem - zostały jeszcze oporne jak zwykle na wyzdrowienie oskrzela...
Ale mam wieści o paru kotkach - moich byłych podopiecznych: O Orionku, o Bossiku (ktoś pamięta jeszcze Hugo Bossa z czwóreczki projektantów mody?) i o Tyćce
To może najpierw Orioś. Orionek jest oczkiem w głowie swojej pańci - zupełnie zawrócił jej w głowie, i pani Wiesia pisze, że bardzo się z nim zżyła, i że nie wyobraża sobie już, żeby go nie było. Wprawdzie trochę psoci, ale jest tym bardziej kochany. Jego pani mówi, że bywają noce, gdy Orionek gdzieś wędruje i coś niespodziewanie spada - jak na przykład doniczka razem z kwiatkiem, i razem z półką przyścienną
, a pani budzi się prawie z zawałem serca i nie wie, co się dzieje, ale takich nocy jest coraz mniej, bo pani szybko się uczy, co może przy Orionku mieć i gdzie postawić..
.
Orion z nią śpi, je jak smok i w ogóle są oboje razem szczęśliwi. Ostatnio chłopak miał drugie szczepienie. Za mniej więcej dwa tygodnie kastracja... Na szczęście jakoś jeszcze chyba nie dojrzał, albo nie znaczy terenu. Będę trzymać kciuki..
A tu parę zdjęć Orionka.
Tu z wnuczkiem pani, który często do niego przychodzi i się z nim bawi:
Tu widać, jak brzuszek jest ładnie zaokrąglony, i jaki Orion jest zrelaksowany
O Bossiku (Hugusiu) i o Tyćce - wkrótce
Na razie popodziwiajcie tego kociego kawalera