Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lut 05, 2019 1:13 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Aż mi się słabo robi jak to czytam, ja się jej boję dotknąć, zresztą jest spokojniejsza na dystans. Trochę mnie dziwi, że na wolności, jak mnie słyszała, to biegła i jadła w mojej obecności i mogłam do miseczki dokładać i nawet z ręki brała, a w domu jakby mnie nie poznawała. Ale postęp jest duży. A co do picia, to przed sterylką piła z miseczki i to sporo, a teraz ma tą samą. W sumie to ja tez muszę się do picia zmuszać, zwłaszcza zimą, więc może ma po mnie :)
Jedzenia do schowka nie daje absolutnie, bo by nie wylazła w ogóle. Tam ma mięciutki dywanik i leży rozłożona i nawet tyłem, bez strachu. Dziękuję, że odpisujecie, jak się coś znowu zmieni, to napiszę, bo malutki ale jakiś tam postęp jest.

Kocia plazma

Avatar użytkownika
 
Posty: 163
Od: Wto sty 01, 2019 0:24

Post » Wto lut 05, 2019 2:03 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Gdybym się spodziewała takiej akcji, to poszłabym na nią z uzbrojonymi w jakieś grube rękawice rękami, ale wtedy to były moje pierwsze doświadczenia z takim półdzikim stworzonkiem i nie spodziewałam się takiej przemiany. No i w sumie, to poza przegryzieniem tętnicy ;) to jestem w stanie znieść sporo bólu takiego odkociego, czy odpsiego, gdy chodzi o ich ratowanie.
Generalnie, jak opisujesz Plazmę i jej zachowanie jeszcze na dworze i teraz w domu, to bardzo mi przypomina właśnie Dziewczynkę. Po tych 2,5 roku nie pamietam jak to dzien po dniu przebiegało, ale pierwsze 3 dni nie jadła, nie piła, nie załatwiała się, siedziała wbita w kąt z przerażonymi oczami. Bardzo chciałam jej wytłumaczyć, że jest bezpieczna, że nic się nie stanie jej i po głowie mi tylko latało, że krzywdzę kota. Tak przez analogię do tych moich obserwacji - to radziłabym to, co mziel- dać jej przestrzeń, niech wychodzi, kiedy chce, nic na siłę, zachowujcie się zupełnie normalnie, nawet bym na razie nie zagadywała, nie zwracała na nią uwagi ( w sensie- nie dawała do zrozumienia, że zwracam ) . Po mojej drugiej dzikusce widzę, że jak zajmuję się swoimi sprawami, nie gadam do niej, nie zaczepiam, to sama przychodzi, układa sie w nogach, podchodzi, obwąchuje mnie, ale wystarczy, że spojrzę, to włącza się jej tryb panikara i zwiewa. Jak ja zobaczycie zdobywającą kolejne przyczółki, to w sumie chyba nie wycofywałabym się. Ma noc, żeby zwiedzać bez Waszej obecności, a musi też przywyknąć do tego, żeby być w jednym pomieszczeniu z Wami. Jak mówisz- są postępy, ale zeby były dalsze, to zycie chyba musi biec normalnym rytmem. Jak bedziecie się wycofywać, to nie nauczy się, że Wasza obecność nie jest niczym groźnym.
Pisz, bo ja np. pamiętam o Was i nawet miałam ostatnio pytać, jak tak u Was życie się toczy :)
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7073
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Wto lut 05, 2019 15:04 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Ha ha ha, przegryzienie tętnicy i chyba zapomniałaś o położeniu się na szyi i uduszeniu :D . Wróciłam wcześniej do domu dzisiaj i robię herbatę, plazma wyszła, trochę się mnie nei spodziewając, zobaczyła i tak lekko się wycofała ale nie uciekła. Więc ja za tel i nagrywam, oczywiście kinia była ze mną i żebrała o wyjście i plazmę tym wywabiła, głos kini był silniejszy niż strach. Była pierwsza konfrontacja, plazma gruchała jak gołąbek, tak pięknie i podchodzi do kici, a ja już widzę jej postawę, wstała na dwie łapy, jedna łapa uniesiona gotowa do ataku i czeka bestia. Plazma podeszła i barankuje biedaczka, kinia nie wie o co chodzi ale jej nie uderzyła, tylko obserwowała, a plazma zaczęła fikać koziołki, kinia sobie poszła, plazma za nią pobiegła. Nie ukryła się, weszła do mojej sypialni. Kicia znowu do kuchni przyszła, plazma za nią, a kicia, czegoś takiego nie widziałam z miejsc podskoczyła jak sprężyna na metr, przeskoczyła plazmę i uciekła do sypialni. Więc ja za moją herbatę i do sypialni też, plazma zwiała pod łóżko, kicia poczuła się niepewnie, zawołałam ją. nie chciała przyjść ale dałam jej smakołyk i została. Plazma wyszła ale nie ukryła się, siedziała długo przed drzwiami i patrzyła na kinię. Kiedy sięgnęłam po laptopa, plazma uciekła. Raz już miałam podobną sytuację jak złapałam igę, cieżarną kotkę i 6 kociąt z kocim katarem, kinia się bardzo obraziła. Chciałam zatrzymać igę ale kicia wtedy uciekła, przezyłam koszmar, znalazłam ją dzieki waszemu forum. Myślę, że nie uciekła celowo, tylko wymknął mi się najsłabszy z kociąt a ona pobiegła za nim bezmyślnie i straciła orientację. Wtedy też kici bardzo się na mnie obraziła, nie jadła, nie mruczała, nie przychodziła na mizianie i nie ugniatała. Trochę się martwię co teraz będzie. Oczywiście iga ma wspaniały dom i kocięta też, ale ból w sercu pozostał, bo nie wiem czy uwierzycie ale iga miała łzy jak ją oddawałam i tak się tuliła do mojej reki przez kraty.

Kocia plazma

Avatar użytkownika
 
Posty: 163
Od: Wto sty 01, 2019 0:24

Post » Wto lut 05, 2019 15:06 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Ten czarnuch w szelkach na moim profilowym to kicia

Kocia plazma

Avatar użytkownika
 
Posty: 163
Od: Wto sty 01, 2019 0:24

Post » Wto lut 05, 2019 15:18 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Myślę, że Plazma dopnie swego i wkupi się w uczucia kici. Tylko czas jakiś musi upłynąć, bo rezydentka pilnuje swojego terytorium, a obrażanie się to też norma. Niedługo wprowadź jakieś zabawki, które Plazmę zainteresują i będzie się mogła się popisywać przed obiektem swojej miłości.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14605
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Wto lut 05, 2019 21:19 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Mam nadzieje, tylko martwię się, że kinia przestanie mnie potrzebować emocjonalnie. Plazma biegała za kicią jeszcze kilka razy, kinia do kuchni, plazma za nią, bardzo mi jej żal, bo ona mocno potrzebuje drugiego kota. I pewnie jesli się zaprzyjaznią, to z człowiekiem też się plazma nie oswoi, jak żabka i dziewczynka. Na razie
kinia ma azyl w mojej sypialni, bo plazma tu się boi wchodzić. Zobaczymy co będzie dalej. Ładnie to napisałaś, a ludzie mówią, że koty się nie kochają wzajemnie i ze to człowiek bierze sobie drugiego kota z czystego egoizmu, ponieważ ten pierwszy nie spełnił jego oczekiwan.

Kocia plazma

Avatar użytkownika
 
Posty: 163
Od: Wto sty 01, 2019 0:24

Post » Wto lut 05, 2019 21:26 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Źle rozumujesz. Obecność drugiego kota znacznie ułatwia oswojenie się dzikusa z człowiekiem. Żabcia by się oswoiła, już była na dobrej drodze, ale mi wtedy strzelił kręgosłup, zmienić musiałam i miejsce spania i przyzwyczajenia, ograniczyć zabawy z kotami i od tego zdziczała ponownie. Ale teraz to tylko się przejawia w unikaniu dotyku, gdybyś ją u mnie zobaczyła, nigdy byś jej o dzikość nie posądziła, bo panoszy się w domu, ogłasza swoje potrzeby, podrywa swojego ukochanego, prześladuje inną kotkę, sypia na kanapie obok mnie, o metr, w swoim posłanku.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14605
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Śro lut 06, 2019 19:25 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Kocia plazma pisze:Mam nadzieje, tylko martwię się, że kinia przestanie mnie potrzebować emocjonalnie. .


a to, moim zdaniem, juz zupełnie Ci nie grozi, kot i człowiek to na zupełnie inne poziomy emocji i inne potrzeby zaspokajają :)

U mnie z Dziewczynką też nie jest źle. Gdy ją po raz pierwszy zarejestrowałam w swojej okolicy, to w ogóle do człowieka, a nawet w jakąs jego mierzalną odleglość nie podchodziła, przemykała za garażami, kanałami melioracyjnymi, a jak dokarmiałam inne koty to obserwowała mnie tylko przez szczeliny między garażami. Wypatrzyłam ją tylko dlatego, że jest typową trikolorką, więc rzucała się w oczy. Do etapu, że mogłam ją pogłaskać doszła podobnie chyba, jak Plazma...Mam kota "wychodzącego" , w lecie wychodzi na spacery ze mną i z psami, a potem wyleguje na tych garażach. I jak Dziewczynka się ze swoimi maluchami sprowadziła latem tam i zaczęłam je dokarmiać regularnie, to Filemon zawsze był ze mną, głaskałam go na ich oczach, zawsze się przy mnie kręcił I Dziewczynka najpierw z nim się hmmm..zaprzyjaźniła ( trochę za duże słowo ;) ) a chyba potem widząc go ciagle przy mnie zaczęła skracać dystans i z czasem pozwoliła podejśc do siebie jak jadła. Więc oswojony kot na pewno nie zakłoci procesu oswajania dzikunka, a dzikunek nie spowoduje wycofania się oswojonego, domowego kociaka :)
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7073
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Wto lut 12, 2019 22:39 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

U nas sporo się działo. Postaram się napisać po kolei. Plazma zaczęła wychodzić ze schowka kiedy byłam blisko, ale wychodziła do kini, barankowała ją i biegała za nią, ale kinia swoje. Kinia wychodzi do ogrodu w szelkach, nie na długo, zazwyczaj na maksymalnie pół godz. Naje się trawy, zwymiotuje kłaki i wraca. Wypuszcza ją zazwyczaj mój mąż, bo kinia tak go sobie wytresowała. Tak około tydzień temu, postąpił jak zawsze, ale nie domknął drzwi i plazma uciekła. Wiedziałam, że jest blisko, bo ona się urodziła i wychowała na tym terenie, ale nie zdążyła nas pokochać i poczuć, że tu jej miejsce i nie wróciła. Słyszałam ją ja płakała, ale nie wyszła z ukrycia. Zostawiałam codziennie klatkę pułapkę, bo mam własną, ale łapał się ten kotek, który ją bije. I dzisiaj był hałas, wiedziałam, że znowu ją biją i szybko nastawiłam klatkę. Złapała się, zabrałam do domu, syczała i biła łapami bardzo. W kuchni w klatce dałam jej jeść i odpchliłam, była bardzo głodna. Do schowka włożyłam mięciutkie posłanko i otworzyłam klatkę. Wyszła, powąchała drzwi wyjściowe i skierowała się do schowka, śpi teraz słodko w ciepłym i miękkim miejscu.
Kiedy plazma uciekła, kinia tak jakby jej szukała, zaglądała do schowka. A dzisiaj, jak mąż przyniósł ją z klatką, to kinia weszła do kuchni i plazma zaczęła miauczeć do niej.
Wiem, że koty nie myślą jak ludzie, ale mam nadzieję, że tak, jak dziewczynka plazma teraz zrozumie, że tu jest bezpieczna. Chociaż jest z nami dopiero od dwóch miesięcy. Bardzo się cieszę, że się udało.

Kocia plazma

Avatar użytkownika
 
Posty: 163
Od: Wto sty 01, 2019 0:24

Post » Wto lut 12, 2019 22:55 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Dzikie koty, nawet nieco oswojone, kiedy znajdą się na dworze, dziczeją ponownie, tak działa ich instynkt przetrwania w nowej sytuacji. Kotce tam wcale się nie podobało na tym gigancie, ale właśnie działał instynkt. Teraz poczuła się bezpieczna, odeśpi i powinna się szybciej oswajać.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14605
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Śro lut 13, 2019 12:24 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Każdy kot jest inny, ale..
Trochę tchnę optymizmu :)

Od kilku miesięcy Dziewczynka dawala mi się w miarę swobodnie głaskać, gdy leżała na swoim miejscu, nie sztywniała przy każdym przyłożeniu ręki, dość często ze swoją dzikunką córeczką układała mi się w nogach. Jakis czas temu zaczęło pojawiać się jej dziwne odkrztuszanie, a że się nasiłało- postanowiłam zrobić akcję wet! Wyłapanie odbyło sie za jak najcięższych czasów ( bo pozwolenie na głaskanie w żadnym wypadku nie oznaczało, że mogę wziąc na ręce, a tym bardziej nosić do transporterka ).
Akcja trwała prawie godzinę ( to węże jakieś, nie koty ;) ), okupiłam to zadrapaniami sporymi, ale udało się.

U weta po wejściu zaraz zaordynowałam pancerne rękawice, torbę transportową, sama odziana w słuzbowe grube skórzane i....

Dziewczynka dała sobie zrobić wszystko bez najmniejszego problemu- pobranie krwi, dokładne oględziny zewnetrzne plus paszczka w środku, zastrzyki, podanie leków dopaszcznie- lekarz patrzyła na mnie po tych zapowiedziach jak na wariatkę panikarę, na moją korzysć świadczyły wyłacznie świeżo krwawiące dłonie ;)

Byłam święcie przekonana, ze ta akcja przekreśli to delikatne porozumienie, które osiągnęłyśmy. Ale 2 póżniej znowu trzeba było do weta. Z drżeniem serca przyniosłam kontenerek, gdzie leżała kicia, podeszłam do niej- nic. Wzięłam na ręce, wsadziłam do kontenerka i...wizyta przebiegła ponownie bezproblemowo.
Co więcej, obecnie bez problemu mogę ją głaskać, gdy leży, ba..po raz pierwszy od półtora roku wyszczotkowałam ją, wyszły całe pokłady starych włosów i filcu, mam nieodparte wrażenie, że jej się to podoba, przymyka oczy i chyba w rozkoszy oczekuje na kolejne ruchy szczotki.
Żeby nie było tak pięknie- konieczność podania odrobaczacza dopaszcznie plus pasty na odkłaczenie i czegoś tam słyszeli pewnie sąsiedzi 3 piętra niżej, a ja znowu do roboty w długim rękawie ;)
Ale..naprawdę jakiś skok nastąpił od tej łapanki weterynaryjnej :)) i najważniejsze, kolejne zabiegi, akcje, nawet te połączone z walką naszą ;) nie zmieniają jej nastawienia do mnie :)

Naprawdę zyczę Tobie i Plazmie coraz większego zbliżenia :))
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7073
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Śro lut 13, 2019 13:05 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

U mojej Żabci po wecie takie zmiany nie nastąpiły, może dlatego, że nawet nie próbował badać na żywo (zęby ja bardzo bolały) tylko od razu szła do sedacji. niemniej za każdym razem, kiedy kotka przekonywała się, że moja akcja bardzo jej pomogła, robiła się, po okresie ostrożności, o wiele mniej płochliwa.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14605
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Śro lut 13, 2019 14:37 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Plazma w nocy zjadła wszystko, znalazła swoją kuwetę i siedzi cichutko w swoim posłanku. Ale leży już swobodnie, czasem tyłem do wejścia i taka malutka się zrobiła, albo pudełko urosło :). Rano postawiłam miskę z jedzeniem, ale nie zjadła, chociaż nikogo w domu nie było. Też bym chciała ją wyczesać, ale w tej chwili daje tylko pastę, zresztą kinia nie lubi czesania, dla niej to kara. No to czekam, z waszych opowieści wynika, że reguly nie ma. Dla mnie ważne jest, że nie tuła się po śmietnikach, jest najedzona i nie bije jej gang szarych kotów i szczęście mojej kici też. Rozważam też wyłapanie gangu szarych i wykastrowanie ich. Martwie się też tym, że któregoś dnia Plazma zapragnie wyjść do ogrodu, a latem drzwi często są otwarte.

Kocia plazma

Avatar użytkownika
 
Posty: 163
Od: Wto sty 01, 2019 0:24

Post » Śro lut 13, 2019 14:43 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

Jeśli oswoi się przez dłuższy czas w domu, to nawet jak wyjdzie, to wróci, byleby miała otwarty dostęp.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14605
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Śro lut 13, 2019 15:37 Re: Oswajanie dzikuna z Koterii. Jest postęp - po latach :)

No to super, jestem dobrej myśli :)

Kocia plazma

Avatar użytkownika
 
Posty: 163
Od: Wto sty 01, 2019 0:24

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], haaszek, kicalka, Majestic-12 [Bot] i 170 gości