» Czw lut 14, 2019 16:51
Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas
Takie dostałam wspomnienie Mamy od mojej kuzynki...
Cioci Krysi Wspomnienie o Cioci Krysi.
Gdy myślę o cioci Krysi to widze uśmiechniętą twarz, słyszę łagodny glos, czuję pozytywną energie. Ciocia zaparza kawę w szklance z wiklinowym uchwytem. W powietrzu unosi się przyjemny zapach kawy połączony z dymem z papierosa. Zasiadamy do stołu. Rozmawiamy. Ciocia szydełkuje. Rozpoczyna się moment celebracji życia. Ciocia Krysia była osoba która wiedziała jak chwytać momenty, cieszyć się nimi, afirmować je, doceniać ich ulotnosc.
Pamiętam Jej wspomnienie o mieszkaniu na Żołnierskiej, jak w swojej maleńkiej kuchni po zrobieniu kolacji zapalala papierosa podziwiajac widok Olsztyna z dziesiątego pietra. Lubiła rozświetlone blaskiem miasto nocą. Po wielkim praniu lubila zanurzyć się w gorącej kąpieli. Po skończonej pracy, po wysiłku wiedziała jak ważny jest moment odpoczynku. Zawsze mówiła o pozytywnych aspektach życia, nigdy nie narzekała. Trudne sytuacje łagodziła żartem i uśmiechem.
Nie szczędziła pochwal dla innych. Pamiętam jak w latach osiemdziesiątych zaprojektowałam wnętrze naszej łazienki w Kolnie na odważny jak tamte czasy kolor bordowy budzący wiele kontrowersji. Łącznie ze sprzeciwem malarza, który odmówił pomalowania. Ciocia, gdy weszła do odnowionej łazienki powiedziała „ Jak ładnie tutaj-piekny ten bordowy kolor”. Wracałam wielokrotnie do tej pochwały nie wątpienia w swoje oryginalne spojrzenie, gdy studiowałam architekturę wnętrz.
Ciocia obdarowała mnie jeszcze jedna wielka pochwala odnośnie dizajnu Jej kuchni w mieszkaniu na Gałczyńskiego. Podobno byłam „sprawca” który zainspirował wujka Piotra do zrobienia kafelków w kuchni. Tym razem nie zrobiłam nic oprócz najazdu na Gałczyńskiego po północy z dwoma kolegami z którymi studiowałam w Poznaniu prosząc o nocleg. Ciocia wybudzona ze snu uśmiechnęła się, wpuściła nas do środka, nakarmiła, położyła spać w czystej pościeli. A gdy podczas kolejnych odwiedzin chciałam przeprosić za ostatnia niespodziewana wizytę, Ciocia odpowiadała „Chodź zobacz, jaka mam teraz ladana kuchnie dzięki Tobie. Wujek wziął się do pracy w następnego dnia po waszym wyjeździe, wcześniej nie miał motywacji". Nie spodziewałam się, ze mogę dostać podziękowanie za nocny najazd.
Tych nocnych najazdów i dziennych najazdów na Olszyn przy ulicy Żołnierskiej i później Gałczyńskiego było wiele. Mieszkanie cioci i wujka zawsze stało otwarte dla nas niezależnie od pory dnia i nocy. Pewnego letniego wieczoru w 1989 zapukałam do ich drzwi z bardzo chorym psem z pytaniem, czy moglibyśmy zamieszkać na dwa tygodnie. Oczywiscie-powiedziala ciocia. To dzięki ich wielkiej gościnności, wsparciu nasz pies Cyryl wyzdrowiał z nieuleczalnej choroby zapalenia wątroby.
W pamięci na zawsze pozostanie nasze ostatnie spotkanie urodzinowe Cioci. Przywitała nas przed blokiem z wielkim uśmiechem zapraszając na gore. Nie widzieliśmy się bardzo dawno, nawet nie mogliśmy zliczyć ile lat upłynęło od ostatniego naszego spotkania. Więź pozostała nie dotknięta upływem czasu. Radość wypełniła pokój z pianinem. Rozmawiamy, śpiewamy, wznosimy toasty, biesiadujemy do północy. Ciocia przynosi pudełko ze swoimi dziełami-serwetkami zrobionymi na szydełku. Pokazuje je nam prosząc, żeby każdy wybrał sobie ta która podoba mu się najbardziej. Obdarowani pięknym serwetkami zegnamy się wrześniową nocą 2018 roku. Nie wiedząc, że widzimy się ostatni raz.
Momenty zapisane w sercu wracaja dzis i beda trwac wiecznie tak jak pamiec o cioci Krysi.
Dzis w niebie unosi sie zapach parzonej, mocnej, dobrej kawy. Wujek Piotr poda ja Cioci w szklace z wiklinowym uchwytem. Beda razem delektowac sie smakiem kawy celebrujac moment polacznia.
Od dzis na zawsze razem Wujek Piotr i Ciocia Krysia.
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI...""Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...