Milva, ale ja wierzę, że można, tylko trzeba wcześnie zacząć. Ja na początku wraz z córką rozpuszczałyśmy go bardzo, bo był naprawdę biedniutki i straumatyzowany, człowiek się rozpływał, gdy widział, że biedak kulący się na wszystko zaczyna się otwierać i chodzić jak przyklejony za człowiekiem, no i jedynak wtedy był. I przyjemność sprawiało dawanie smaczków wygłodniałemu dzieciakowi, który wchłaniał wszystko. A jak zaczął dobijać roku, wyszedł ze szczenięctwa, to się okazało, że psiak z tysiącem problemów i praca nad wszystkim, w tym nad zachowaniem kontaktu dobrego z psem, ktory się odcinał w pewnych sytuacjach. Potrafi ugryźć ukochaną osobę, bo pomyli ją w takim amoku z wrogiem, którego sobie upatrzy
. Zebractwo było najmniejszym problemem. I w zasadzie nie było do czasu, gdy tych łapek nie zrobiło się tak dużo, koty wciskające się wszędzie po swoje, plus ten ze swoimi przyzwyczajeniami. Ale skoro 13 lat przetrwaliśmy, to jakoś już dotrwamy razem do konca
To naprawdę pies specjalnej troski