[Ten post jest próbą poradzenia sobie ze stratą, chęcią pozostawienia śladu po wspaniałym przyjacielu...]
Historia choroby:
viewtopic.php?f=1&t=188719Kuki - kot kastrat
Rasa - Ragdoll
Wiek - 10 miesięcy
Moja historia rozpoczyna się w Gdynii, gdzie przyszedłem na świat razem z czterema moimi braćmi. Był to marzec 2018 roku, niewiele pamiętam z tego okresu, ale mama mi mówiła, że dzień był całkiem ładny. Pierwsze tygodnie upłynęły mi głównie na spaniu. Od samego początku świetnie dogadywałem się z jednym ze swoich braci, cały czas trzymaliśmy się razem.
Pierwsze spotkanie ze swoimi ludzkimi rodzicami pamiętam jak przez mgłę. Byłem jeszcze bardzo malutki, gdy przyjechali, ale od razu ich polubiłem. W przeciwieństwie do braci, gdy tylko mój tata usiadł, od razu wdrapałem mu się na kolana. Pamiętam jak mnie głaskał i powiedział, że "przyjechali wybrać koteczka, ale to chyba koteczek wybrał ich." Gdy pojechali, trochę było mi smutno z tego powodu. Całe szczęście wrócili, gdy miałem skończone 3 miesiące. Przywieźli ze sobą dużo zabawek, mój ulubiony kocyk i transporter, w którym zabrali mnie do nowego domu. Pamiętam, że w momencie gdy weszliśmy do mieszkania, bali się, że dużo czasu upłynie zanim przyzwyczaję się do nowego miejsca... HA! Niedoczekanie! Od razu po wyjściu z transportera obszedłem swoje nowe włości, sprawdziłem jak się ma sytuacja, pod szafą, kanapą i łóżkiem. Całkiem mi się spodobało to miejsce. Miałem swój kącik z miseczkami (bardzo kocham swoich braci, ale w końcu całe jedzenie było dla mnie i tylko dla mnie). Rodzice również podarowali mi nowe posłanko, wyglądało jak głowa rekina, mogłem się w nim chować i drapać je. Bardzo to polubiłem! Po chwili też przyszedł fajowy drapak, Miałem dużo zabawy z nim, podobnie jak z wędkami, kuleczkami, czy szeleszczącym tunelem.
Od samego początku chodziłem krok w krok za moimi rodzicami, zawsze musiałem wiedzieć gdzie są i co robią. BA! Nawet czasem im pomagałem! Mojej mamie pomagałem się przygotowywać do pracy, tacie towarzyszyłem podczas godzin przed komputerem. Kroiłem składniki na różne śmieszne dania (po co komu tyle warzyw), kiedyś nawet obgryzłem rogala gdy nikt nie patrzył. Rodzice później tłumaczyli mi, że pieczywo nie jest najlepsze dla kotków... Jakby wiedzieli, co ja najbardziej lubię... Ech... Tygodnie mijały, a ja mogłem wskoczyć coraz wyżej i wyżej! Gdy już udało mi się wskoczyć na kanapę, zacząłem ugniatać mojego tatę i mruczeć. Niech wie, ze go całkiem lubię. Mój tata lubił się ze mną bawić. Pamiętam jak ganialiśmy się po całym domu. Jako, że jestem sprytny robiłem zasadzki. Gdy taka wychodził zza rogu, skakałem mu na nogi! Musiałem pokazać, kto tu rządzi.
CDN...