Leczenie chlamydii to nie jest hop-siup sprawa. Czasami rzeczywiście udaje się opanować infekcję w kilka tygodni, ale niekiedy może to trwać nawet 6 miesięcy. Stosuje się wówczas całe protokoły leczenia, z rotacją różnych antybiotyków.
Jest kilka gatunków chlamydii. Te najczęściej infekujące oczy mogą z czasem opanować również inne miejsca: narządy płciowe, drogi moczowe, odbyt, szyjkę macicy.
Chlamydie łatwo przenoszą się między gatunkami, dlatego człowiek od kota (i odwrotnie) może je złapać. Co ciekawe psy od kotów rzadziej łapią niż ludzie.
Chlamydie wytwarzają 3 formy. Na dwie z nich stosuje się kombinację antybiotyków, na trzecią (chyba rzadszą) leki, które często są źle tolerowane (nie słyszałam o stosowaniu tych leków u kotów).
Na wspomniane dwie postaci chlamydii stosuje się kombinację:
Unidox (doksycylina) 50 mg raz dziennie (czyli na ogół pół tabletki)
Azimycin (azytromycyna) 10-15 mg na 1 kg masy ciała przez 3 dni z rzędu, potem co 3-i dzień siedem dawek
W przypadku azytromycyny jest to dawka uderzeniowa, nie zawsze konieczna, ale w przypadku Szylkretki bym zastosowała, jako że kotka choruje od dawna.
Można stosować krople do oczu jako WSPOMAGANIE leczenia. Nie można na nich bazować bo nie są wystarczająco skuteczne. Do 2016 r. dostępny był Atecortin (oksytetracyklina, polimyksyna, hydrokortyzon), łagodny, długo utrzymujący się w oku, ale został wycofany. Obecnie stosuje się Azyter (azytromycyna), o którym na tym wątku pozytywnie wypowiadała się casica:
viewtopic.php?f=1&t=18947&start=60#p11950187 O ile pamiętam ja czytałam o nim, że piecze, ale nie mogę znaleźć tych informacji, być może dlatego, że kilka stron poświęconych leczeniu chlamydii zostało zablokowanych.
Kiedy moje koty miały chlamydie, napisałam do kilku osób, które na wątkach wspominały, że leczą swoje koty. Jedna z osób odparła, że u niej było sporo kotów i nigdy nie udało się chlamydii całkiem wyeliminować, a te, które były leczone, nie tylko potem znów łapały infekcję, ale w dodatku odchodziły po wyniszczeniu przez antybiotyki wątroby i nerek. Inna osoba napisała, że pomogło dopiero przeleczenie wszystkich kotów doksycyliną, nawet tych, które nie miały objawów, i wówczas po miesięcznej kuracji problem zniknął i nie wrócił.
Moje wnioski po tych różnych wypowiedziach i po rozmowie z wet: jeśli kuracja ma być skuteczna,
konieczne jest wyeliminowanie źródeł wtórnych zakażeń. Czyli przede wszystkim dezynfekcja wszystkim miejsc, z którymi chory kot ma do czynienia – pranie z gotowaniem koców, pościeli, ubrań itp., VirkonS na powierzchnie nie do prania albo ozonowanie (pewną skuteczność ma też lampa UV-C, ale ona odkaża tylko tam, gdzie pada światło, czyli pod stołem czy krzesłem już nie); oraz w przypadku długotrwałych infekcji (jak u Was) przeleczenie wszystkich kotów (oraz ludzi jeśli mają jakiekolwiek objawy).