Pisząc ten post prawie wyję.
Mam koteczkę, ma dwa latka. Najpierw była dokarmiana na podwórku.Gdy miała chyba roczek, przygarnąłem sierotę. Najpierw złapałem ją, by wysterylizować... i potem została.
Mieszka u mnie od półtora roku. Jednak 20 grudnia coś się zaczęło dziać. Mało jadła, mało piła. Spała głównie. Myślałem, że koci katar, bo inna moja kotka miała to niedawno. I Mała w tym kierunku była leczona... Jednak stan się pogarszał.
Po naleganiu badania krwi... i szok! Wszystko w normie, poza kreatyniną - 6,6!!! Leczenie standardowe. Leki p. wymiotne, osłonowe, NaCl, glukoza.. Przez weekend nic nie chciała już jeść, ani pić. Nic. Kroplówki jedynie.
Osłabła.. Nie wymiotuje.
Po Nowym Roku... kreatynina 11,8. Dramat.
I jeszcze jedno - nie ma objawów typowych, tzn. nadżerek na dziąsłach, i brzydkiego zapachu z pyszczka.
Mała ma DOPIERO DWA LATKA....
Nie wiem, co robić. Każda kroplówka w domu jest męką, Mała wierzga. Miksuję Royala Renal mixem i karmię strzykawką. Fakt, nie jadła normalnie od Sylwka...
Do tego koszty... kroplówka, cena 40 zeta w gabinecie. Chciałem kupić na własną rękę.. a aptece po niecałe 7 zł za 500 ml!
Nie wiem, co robić. Mała chce żyć. Ale wetka nalega na uśpienie...