Wczorajsza wizyta w lecznicy zakończona powodzeniem. Z tym kotem nigdy nie wiadomo, czy się w rezultacie pojedzie czy nie.
Paszcza mimo wielkiego sprzeciwu koteczka przepatrzona dokładnie, czy przypadkiem w niej nie tkwi coś nabitego. Nie tkwi. Odsłaniając ząbki bokiem Puszkin nie protestuje, wtedy go nie boli, jednak przy próbie otwarcia pyszczka bardzo protestuje. Ból pojawia się właśnie przy otwieraniu pyszczka. Jest przerażony tymi wizytami i bardzo się boi wszystkich zabiegów. Wczoraj aż się ze strachu posiusiał
W domu po wypuszczeniu z transportera zachowuje się normalnie i nawet nie okazuje mi większej niechęci, wcale bardzo przede mną nie ucieka. Siedzi z dystansem, poza zasięgiem, gdybym wyciągnęła rękę na pewno by zwiał, ale jak się do niego nie zbliżam jest całkiem spokojny, przechodzi nawet obok bez strachu.
Tak jakby wiedział, ze te wizyty są konieczne, że później jest znacznie lepiej i można się najeść.
Po naradzie z wetką dostał jednak Lincospectin więc muszę codziennie drałować z zastrzykami, ale dobrze działa, bo po wczorajszym zastrzyku dziś jest już o wiele lepiej.
Wetka rozważa w jego sytuacji podanie Cykloferonu (ma jeszcze 2 ampułki) a ja nawet nie pytam o koszty...Chyba lepiej nie wiedzieć.
Dobrze, że biedny kocurek jakoś się trzyma. Mimo choroby nie wygląda źle, nie schudł, oczka ma żywe, śliczne. Może jakoś damy radę kolejny raz.