» Nie gru 23, 2018 18:21
Walka o życie Toli - rozliczenie str 1
Jak w temacie. Współlokatorka ma kota, który wygląda jak kosmita i zachowuje się jak borderline. Z racji, że siedzę sobie na L4 i długo jeszcze na nim posiedzę, jestem zmuszona znosić kota 24/7 bez wolnych weekendów i przepustek. Nie zrozumcie mnie źle. Wychowywałam się ze zwierzakami, nigdy nie miałam żadnych problemów z nimi. Koty zawsze mnie lubiły. Ale zaczynam wątpić, czy to w ogóle jest kot... Ma mnóstwo problemów, na które jego właścicielka reaguje standardowym "bo to rasowy, one tak mają".
-> Alergia. Na wszystko, dosłownie. Kot żywi się najdroższą istniejącą na świecie karmą i jeśli udaje się utrzymać go tylko na niej, robi półpłynne kupy zamiast całkiem płynnych. Nie mam pojęcia, czy u sfinksów to normalne... Był odrobaczany, więc to raczej nie to.
-> Apetyt. Na wszystko, w każdej ilości. Kot liże ściany, gryzie zapalniczki, próbuje dobrać się do brudnych naczyń, kradnie psu jedzenie, zżera własny żwirek z kuwety (zmiany żwirku nie pomogły), a wystarczy na moment się odwrócić, żeby dobrał się też do herbaty i tego, co akurat próbuję zjeść. A naprawdę, nie głoduje. Pożera pół kilo drogiej, wysokokalorycznej karmy tygodniowo. Oczywiście wystarczy, że raz ugryzie coś, co nie jest karmą, żeby go przeczyściło...
-> Bieganie po blatach. Nie ważne, co zrobię, ile razy zdejmę, po dziesięciu sekundach znów jest na blacie i próbuje mi zabrać to, co akurat robię. Nie działa karcenie, nie działa pryskanie wodą, nie działa próba przegonienia. "Psik"? Zareagowanie na to byłoby poniżej godności bydlaka.
-> Wycie, bo miauczeniem tego nie nazwę. Wystarczy, że się poruszę, przejdę od laptopa do kuchni, a kot zaczyna zawodzić, jakby go mordowali. Jego ulubionym zajęciem jest kręcenie się mi pod nogami tak, że nie idzie się nie potknąć, wydając przy tym dźwięki mordowanych noworodków. A jak nas dwóch, ja i brzuch, spadnie na kota, to z tej wielkiej inwestycji za cztery tysie z kawałkiem zostanie mokra plama.
-> Żebranie. Nie ważne, co chcę akurat zjeść. Nie ważne, że wstałam w nocy po szklankę wody. Ten bydlak już na mnie czeka w kuchni i zawodzi, i jęczy, i narzeka o tym, jak to strasznie głoduje i że moim świętym obowiązkiem jest nakarmić. I nie robi mu specjalnej różnicy to, że w misce ma jeszcze sporo chrupków.
-> Kwestia kuwety. Otóż w kuwecie kot sika. Tylko. Kupy mają swoje własne miejsce - w wannie, na środku mieszkania, na blacie w kuchni, na grzbiecie psa, na moich kolanach, na łóżku, na osobie, którą akurat kot przydybie we śnie...
-> Wspinaczka po ludziach. Nie mam już żadnych niepozaciąganych spodni. Moje ręce wyglądają, jakbym je wsadziła do młynka na mięso. Skracanie pazurów nie pomaga, oczywiście. Kot potrzebuje więcej siły, by je wbić na odpowiednią głębokość, ale to go nie zniechęca. Współlokatorce jakiś czas temu wbił się w nadgarstek aż do żyły. Wydaje mi się, że go to bawi. Drań czai się na czymś, żeby znienacka wskoczyć na plecy/nogę/ramię, po czym robi dwie rundki po całym człowieku, zanim uda się go przepędzić. Wszelkie próby zdjęcia go kończą się oczywiście długimi, dość głębokimi skaleczeniami na rękach i zniszczeniem ubrania, które akurat ma się na sobie.
W stanie tym żyję już od miesiąca, próbując jakoś przetrwać i znaleźć sposób na uniknięcie zemsty Wielkiego Łysego Kosmity za tą straszliwą zbrodnię, że śmiem oddychać. I z jednym to bym może wytrzymała. Sprzątam kupy, jem na stojąco, chowam wszystko, co się da i jakoś daję radę. Ale współlokatorka, która wraca wieczorem, wychodzi rano i dni wolne spędza poza miastem, więc nie musi znosić kota non stop, zapragnęła wziąć drugiego tej samej rasy, jeszcze bardziej pomarszczonego, jeszcze droższego i (założę się!) jeszcze bardziej psychicznego. Dlatego, zanim wyłożę parę setek na behawiorystę, który mi powie "no sorry, sfinksy tak mają", pomyślałam że spróbuję tutaj. Może komuś się udało opanować takiego łysego demona? Nie oczekuję cudów. Ale jeśli chociażby przestanie wyć, czy defekować na mnie jak śpię, będę gorąco wdzięczna, bo dwóch to ja nie wytrzymam.
Ostatnio edytowano Sob gru 29, 2018 0:07 przez
Jaspis, łącznie edytowano 1 raz