Pogłoski o naszej śmierci były mocno przesadzone.
Dziś Kotek przyszedł do pracy, tylko raz go na zakręcie zarzuciło. Gdyby tak wyglądał w niedzielę, to bym nawet o lekarzu nie myślała. Ale sprawdzić trzeba. Kolejka w przychodni, w kolejce szczęśliwy wychodzący kot z rozwalonym pyszczkiem. Samochód. A może pies. Trzeci dzień nie je.
Jestem pewna, że jego pani też by nie jadła :/
Teraz my. I diagnoza - za szybko zwiekszylam dawkę Luminalu, a do tego z powodu ataku dostał Relanium i to się skumulowalo.
Wracamy do pracowni.
SMS "Można odebrać kota"
To Brzydak.
Jadę do drugiej lecznicy. W kolejce szczeniak bernardyna. Waży półtora kilo mniej niż Kotek... I to jest właśnie powód, dla którego trzeba było zwiększyć dawkę, Kotkowi się przytyło
Brzydak wypuszczony z klatki od razu przybiega, żeby go pogłaskać. Najważniejsza wiadomość - nie ma białaczki!!! Nie zostanie uspiony, dostanie jeszcze jedną szansę staruszek.
Ale wyniki jeszcze kiepskie, zęby zarośnięte kamieniem.
Mam go podtuczyc i za dwa tygodnie do kontroli i ew. kastracja i dokładne czyszczenie paszczy. Bo w jego stanie strach go usypiac.
Karuzela zostaje zmieniona w oddział geriatryczny.
Żyjemy, póki co.