Niekończąca się opowieść...Szczecin.Koniec.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lis 26, 2018 19:13 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin. Znaleziony ranny ko

Cudne te kotki
Szkoda ze nie maja domku :(
Mili <3 (AMY <3 pamietamy) Obrazek plus Bagira ObrazekObrazek
Watek : viewtopic.php?f=46&t=204368
Bagi do adopcji: viewtopic.php?f=13&t=200315

MonikaMroz

Avatar użytkownika
 
Posty: 18200
Od: Nie lip 24, 2011 9:30
Lokalizacja: Kutno

Post » Pon lis 26, 2018 19:56 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin. Znaleziony ranny ko

Kotki jak zwykle cudne ale to zimno mnie przeraża.A jeszcze tyle miesięcy.

aga66

 
Posty: 6094
Od: Nie mar 05, 2017 18:46

Post » Pon lis 26, 2018 20:40 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin. Znaleziony ranny ko

MonikaMroz pisze:Cudne te kotki
Szkoda ze nie maja domku :(


Fakt domku jako domku nie mają.Ich domem są ICH TERYTORIA, TAJNE DRÓŻKI I TYLKO IM ZNANE ZAKAMARKI.Patrząc z perspektywy domowych pieszczochów, znających tylko ciepełko domowe i całkowicie zależnych od człowieka, może to wyglądać smutno ale...patrząć z perspektywy innych kotów wolnożyjących czyli dziczków urodzonych na dworzu, takich które znają tylko takie warunki, to nie jest koniec świata.Albo jeszcze inaczej patrząc z perspektywy takich kotów które muszą od rana znależć coś żeby przetrwać,takich które w razie choroby, potomstwa czy głodu i zimna nie mają znikąd pomocy to ta sytuacja wygląda juz diametralnie inaczej.

Oprócz schronień, całą jesień i zimę koty w stadzie dostają ciepły gotowany posiłek.Są sterylizowane i leczone w miare potrzeby.Jeśli zachodzi mozliwość podania leku na dworzu i jest to wystarczające to na tym poprzestaję.Jeśli nie zabieram kota do domu.Kilka dni temu właśnie zabrałam Monę.

Dochodzi do zdrowia.Dostaje leki.Ale bez pomocy by sobie nie poradziła sama.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 30714
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon lis 26, 2018 20:43 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin. Znaleziony ranny ko

aga66 pisze:Kotki jak zwykle cudne ale to zimno mnie przeraża.A jeszcze tyle miesięcy.


Tak mnie też to przeraża.Nie wiem czy bardziej pod względem zimna, choć pamiętam zimy kiedy było -25 stopni a ja w śniegu po kolana brnęłam do stada czy bardziej przerażają mnie koszty i to jak to wytrzymam.

Myślenie o tym jest trudne a i tak nic nie zmieni.Co ma być to będzie.Musimy przez to znowu przejść.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 30714
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon lis 26, 2018 22:33 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

Nie pisałam bo nie zawsze jest jak.W tym dniu kiedy byłam u Mony zanieść jej budkę, byłam tam aż 3 razy.To teren firmy wiec musiałam tam być w godzinach otwarcia.Zwykle Mona jest karmiona po zamknieciu i czeka przed bramą zakładu.Ona tam zamieszkała kiedy był pustostan.Teraz jest nowy właściciel i to z Nim musiałam uzgodnić
czy kotka moze tam zostać.

Pierwszy raz byłam kiedy jechałam po mięso.Sprawdziłam wtedy że jest i śpi w kartonie na swoim posłaniu.

Nie miałam jedzonka więc Mony nie budziłam.Uzgodniłam tylko z szefem że przyjdę potem z budką.Przyszłam ależ jakie było moje zaskoczenie kiedy Mona po prostu wytoczyła się z posłania.Poprawiłam stare legowisko.Zostawiłam budkę.Dałam jedzenie ale juz wiedziałam ze Mona go nie zje.Żle wyglądała.Podeszła próbowała jeść ale odeszła po chwili.

Co gorsza Mona jakby nie do końca mnie kojarzyła.Podczas jedzenia łasiła się do nóg.Czasem pozwalała pogłaskać ale nie żeby jakieś dłuższe czułości.Nic z tego.Tym razem nie chciała sie zbliżyć wcale.

Uciekała ode mnie.Wiedziałam ze klatka pułapka odpada i musze zrobic w tym dniu jeszcze jedno podejście.Znów poszłam do szefa.Mówię ze sprawa skomplikowana.Kotka chora i dzika i moze to potrwać nawet dwa dni bo albo musi osłabnąć troche albo musi jej się polepszyć na tyle ze musi mnie normalnie skojarzyć.

Podbieraka nie miałam nawet skad pożyczyc na już a przy próbie wyciagniecia reki od razu uciekała wiec liczyłam ze cos musi się przełamać albo w jedną albo drugą stronę.Nie chciałam też za duzo jej płoszyc i wyganiać próbą łapania z zadaszonego pomieszczenia.Wolałam zeby była tam i nie poruszała sie po placu gdzie czasem jedżą osobówki.

Ustaliliśmy że ide po kontenerek i zobaczę nie dziś to jutro.Idąc i mając mieszane uczucia zabrałam ze sobą cieplą śmietankę gdzie rozpuściłam antybiotyk.Kiedy przyszłam kolejny raz leżała w gnieżdzie.Pomyślałam szkoda bo juz widziałam ze kieruje się w stronę wyjscia ,kiedy tylko mnie zobaczyła.Wiedziałam ze nie je bo chora wiec pyszności w klatce nic nie dadzą ale kot nawet jak chory to czasem chociaż pije.

Odeszłam.Zaczęła pić .Pomyślałam wypij choć odrobinę.Wejdż w nocy do budki a jutro bedziemy działać dalej.

I tutaj musze przyznać że co do Mony miałam dobre przeczucie.Na drugi dzień Mona spojrzała na mnie troche inaczej.Nie zeby sie rzuciła na jedzenie ale podeszła do nóg ,kiedy widziała ze coś nakładam.Chwyciłam mocno i do kontenerka.W domu klatka przy piecu, zaraz napaliłam.Sprawdziłam na miejscu.Mona tą noc spędziła w budce ,bo polarki były ugniecione.Dzięki temu ze troszke leku wypiła przestała tak uciekać , mogłam ją zabrać.Dwa dni w domu był problem z jedzeniem.Dostałam zalecenie od Wetki że oprócz antybiotyku mam jeszcze spróbować podać encorton.Juz w tym samym dniu kotka zaczęła jeść.Na poczatku tylko malutkie ilości i to czegoś pachnącego.Od dwóch dni bardzo ładnie wszystko wcina w tym kurczaka gotowanego na którego wcześniej nawet nie spojrzała.

O dziwo bez problemu daje sobie podawać leki do pyszczka.Jeszcze jakiś czas temu próba dłuższego głaskania kończyła sie drapaniem.Może sie trochę przekonała ze chcę pomóc.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 30714
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon lis 26, 2018 23:54 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

Obrazek Obrazek

Nowy kot.Dołączył do stada wkrótce po tym jak ruszyła budowa osiedla w pobliżu Biedroneczek.Zlikwidowano tam kilkanaście działek.Kot prawdopodobnie pochodzi stamtąd. Być może miał tam schronienie i był karmiony.

Od około dwóch tygodni pojawia sie juz bardzo regularnie w porze karmienia i czeka z innymi kotami.Chwilowo dzieli nas duży dystans.Zdażył jednak już nabrać troche ciała a nawet zamieszkać jedną połowę podwójnej grubej styropianowej budki ,którą jakiś czas temu doniosłam w tamten rejon.


Imię dla kocurka nam potrzebne.Myślę że kocurek.Tak mi wygląda.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 30714
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin


Post » Wto lis 27, 2018 21:48 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

alessandra pisze:Ale piekny , duży , dostojny :1luvu:


No ma posturę trzeba przyznać. :D Bucio go chyba nazwę.Miałam kiedyś Bucia w stadzie.Też był duży.Bardzo duży.I też szary.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 30714
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin


Post » Śro lis 28, 2018 17:36 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin. Znaleziony ranny ko

iza71koty pisze:
MonikaMroz pisze:Cudne te kotki
Szkoda ze nie maja domku :(


Fakt domku jako domku nie mają.Ich domem są ICH TERYTORIA, TAJNE DRÓŻKI I TYLKO IM ZNANE ZAKAMARKI.Patrząc z perspektywy domowych pieszczochów, znających tylko ciepełko domowe i całkowicie zależnych od człowieka, może to wyglądać smutno ale...patrząć z perspektywy innych kotów wolnożyjących czyli dziczków urodzonych na dworzu, takich które znają tylko takie warunki, to nie jest koniec świata.Albo jeszcze inaczej patrząc z perspektywy takich kotów które muszą od rana znależć coś żeby przetrwać,takich które w razie choroby, potomstwa czy głodu i zimna nie mają znikąd pomocy to ta sytuacja wygląda juz diametralnie inaczej.

Oprócz schronień, całą jesień i zimę koty w stadzie dostają ciepły gotowany posiłek.Są sterylizowane i leczone w miare potrzeby.Jeśli zachodzi mozliwość podania leku na dworzu i jest to wystarczające to na tym poprzestaję.Jeśli nie zabieram kota do domu.Kilka dni temu właśnie zabrałam Monę.

Dochodzi do zdrowia.Dostaje leki.Ale bez pomocy by sobie nie poradziła sama.


Dla bezdomniaczków to optymalne warunki do zycia. Trudno się z Izą nie zgodzic. One nie znaja ciepłego domu, kołderki, panci na życzenie ale mają wolnośc. I jak jeszcze sa tak dobrze zaopiekowane to ich świat może być znośniy....Choć i tak mi ich szkoda bo uważam, że każdy kot i pies powinien miec swojego ludzia.

aga66

 
Posty: 6094
Od: Nie mar 05, 2017 18:46

Post » Śro lis 28, 2018 17:38 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

Bucio ładne imię. Może też być Kocurek. Izuniu poszedł grosik dla Maksia.

aga66

 
Posty: 6094
Od: Nie mar 05, 2017 18:46

Post » Śro lis 28, 2018 22:28 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

alessandra pisze:zapraszam viewtopic.php?f=20&t=187706


Ojej 8O :oops: ale mnie mile zaskoczyłaś. :1luvu: Dziękuję pięknie w imieniu kotków ze stada. :1luvu: :D
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 30714
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro lis 28, 2018 22:50 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin. Znaleziony ranny ko

aga66 pisze:
iza71koty pisze:
MonikaMroz pisze:Cudne te kotki
Szkoda ze nie maja domku :(


Fakt domku jako domku nie mają.Ich domem są ICH TERYTORIA, TAJNE DRÓŻKI I TYLKO IM ZNANE ZAKAMARKI.Patrząc z perspektywy domowych pieszczochów, znających tylko ciepełko domowe i całkowicie zależnych od człowieka, może to wyglądać smutno ale...patrząć z perspektywy innych kotów wolnożyjących czyli dziczków urodzonych na dworzu, takich które znają tylko takie warunki, to nie jest koniec świata.Albo jeszcze inaczej patrząc z perspektywy takich kotów które muszą od rana znależć coś żeby przetrwać,takich które w razie choroby, potomstwa czy głodu i zimna nie mają znikąd pomocy to ta sytuacja wygląda juz diametralnie inaczej.

Oprócz schronień, całą jesień i zimę koty w stadzie dostają ciepły gotowany posiłek.Są sterylizowane i leczone w miare potrzeby.Jeśli zachodzi mozliwość podania leku na dworzu i jest to wystarczające to na tym poprzestaję.Jeśli nie zabieram kota do domu.Kilka dni temu właśnie zabrałam Monę.

Dochodzi do zdrowia.Dostaje leki.Ale bez pomocy by sobie nie poradziła sama.


Dla bezdomniaczków to optymalne warunki do zycia. Trudno się z Izą nie zgodzic. One nie znaja ciepłego domu, kołderki, panci na życzenie ale mają wolnośc. I jak jeszcze sa tak dobrze zaopiekowane to ich świat może być znośniy....Choć i tak mi ich szkoda bo uważam, że każdy kot i pies powinien miec swojego ludzia.


Masz rację Aga.Tak byłoby cudownie ale znając realia nigdy tak nie będzie.I niestety za taki stan rzeczy odpowiadają ludzie.Wszyscy Ci którzy kiedyś porzucili zostawili i pozwolili aby cykl bezdomności wzrastał.

Bezdomne koty które trafiały lub trafiają do stada nigdy nie zostają na ulicy.Te które są nie można uznać za bezdomne, gdyż tego domu raczej nigdy nie miały.Chyba że jakieś pokolenie sporo wstecz.
Wiadomo że stan rzeczy inaczej się prezentuje kiedy jest wiosna, lato czy jeszcze ciepłe jesienne dni.Koty są wtedy bardziej wyluzowane, szczęśliwsze.Teraz najgorszy okres dla nas.I dla nich i dla mnie.

Może mam wysokie wymagania.Może za dużo barier sobie postawiłam ale uważam ze jeśli coś robić to albo robić to dobrze albo wcale.Nie lubię półśrodków.
Jeśli jest to posiłek zwłaszcza jesienią czy zimą obowiązkowo musi być ciepły, świeży i gotowany.Myślę że tutaj tkwi sedno tego że tak naprawdę dzięki temu nawet w te bardzo chłodne dni koty mniej chorują.Dużo mniej.Czasem u jakiegoś zdarzy się przejściowy kk.Ale jest to naprawdę sporadycznie rzadkie, pomimo że stado jest naprawdę duże.Ciepłe schronienia, suche i dające wystarczająco ciepła też są warunkiem niezbędnym.

O sterylizacjach to już nawet wspominać nie muszę.

Sterylizowałam kotki innym Karmicielkom.Bo zawsze było coś.Zawsze jakiś problem albo tak było im po prostu wygodniej.Zanosiłam budki tam gdzie wiedziałam że dana Karmicielka o to nie zadba, bo to ponad.

Dzisiaj się czołgałam do dwóch budek.Budki notabene moje, ale koty już nie całkiem.Pysk odrapałam, ale wiedziałam że nikt tam inny nie wpełznie, bo to nie fajna robota.Napakowałam polarków.Będzie kotom dużo cieplej.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 30714
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro lis 28, 2018 22:53 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

aga66 pisze:Bucio ładne imię. Może też być Kocurek. Izuniu poszedł grosik dla Maksia.


Niech będzie Bucio :D Dziękuję pięknie :1luvu: za wsparcie dla Maksia. :D

Przy okazji pięknie też dziękuję haw5 :1luvu: za wsparcie dla Biedroneczki :D oraz Baltimore :1luvu: która uszczęśliwiła nas dzisiaj bardzo mocno 2 workami :D Josery Catelux. :D
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 30714
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Nie gru 02, 2018 21:23 Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

Megana :1luvu: Pięknie dziękuje za wsparcie dla podopiecznych :D

Kochani sprawa wygląda tak.Muszę ostatni raz w tym sezonie zamówić polarki.Miałam nadzieję że te dwa zamówienia nam wystarczą :roll: :oops: ale budek jest naprawdę sporo tym bardziej ze 3 dodatkowe zostały zrobione, zaniesione i prędziutko zamieszkane a do tego obskoczyłam 2 budki swoje ale zamieszkałe juz przez koty które karmi P.Ewa.Trzeba było to zrobić bo zostałoby jak było a tak mam teraz chociaż tą radość ze wiem ze sa w miare dostatecznie zabezpieczone.

Nigdy nie kupowałam ścinek polarowych.Nie wiem jakoś nigdy na to nie wpadłam.Kupowałam bluzy zwykle albo czasem troche ścinek podesłały Dziewczyny z Forum.
Teraz wiem ze to najlepsze wyjscie bo dzieki temu budki sa naprawde solidnie wypakowane.Jeszcze nigdy tak nie były.Koty niechętnie z nich wychodzą zwłaszcza kiedy jest tak kiepska pogoda jak teraz.Dzisiaj się nieco ociepliło ale pada cały dzień.

Tak więc nieśmiało zapraszam do pomocy w tym ostatnim zamówieniu.Pozostało mi do wypełnienia 7 budek.Będe też dzwonic do Schroniska w sprawie budek drewnianych, moze coś i dla nas będzie chociaż z 2 sztuki.Bardziej zależy mi na podwójnych.Są mniejsze i łatwiejsze do ukrycia.

Nadal mam jeszcze nie załatwiona sprawe na działce. :oops: A to głównie dlatego ze brakuje mi kocy na zabezpieczenie okien i dzwi.Jesli uda mi sie zakupic jakieś koce na przecenie w ciuchbudzie to niestety wszystko ląduje w domu bo tak też mam zapotrzebowanie.A na działke juz niestety brakuje. :|

Mamy butle pełna gazu ale ani kocy ani chodniczków no nic co by sprawiło zeby było tam dobrze zabezpieczone jak co sezon.Straciłam wiele kocy i posłań podczas powodzi w ub.roku.Musiałam wyrzucić duze łóżko.Ale nadal jest sofa i fotel i 3 koty które na stałe u mnie mieszkają.

Prosze jeśli mozecie przy okazji światecznych porzadków.Moze zalega jakiś kocyk chodniczek czy coś co będe mogła wykorzystać.

Zapraszam również do pomocy w zakupie ostatniej partii ścinek polarowych do budek.KOszt wraz z wysylka to 70 zł.Moze Ktos ma ochote wpłacić grosik..... :roll: :oops:
.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 30714
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Ewapaz i 183 gości