Nie mam czasu, ani mocy przerobowych, ani kasy, kastrować Brata nie będę, to nie mój kot. Była już raz dyskusja na moim wątku o kastrowaniu kotów, które mają dom i nie chcę do niej wracać, bo się niepotrzebne awantury robią, a ja awantur unikam jak ognia.
Może kiedyś się przejdę do domu Brata i porozmawiam, przydało by się, oczywiście. Ludzie są różni, dla niektórych kocur wykastrowany to nie kocur i wtedy dopiero może mu się stać krzywda.
Na cito ocet, oczywiście, dzięki, a potem vitopar. Brat ma szlaban na wchodzenie i tego muszę pilnować.
A na razie biegnę do pracy i wrócę wieczorem.
Wczoraj ubrałam wysokie czarne kozaki po raz pierwszy. Takiego przerażenia i popłochu w oczach Pasia nie widziałam. Jak on się nastraszył, jak uciekał, jak ogon kulił
Przez dobre dwie godziny ze strachu siedział pod łóżkiem, a potem tylko przemykał po mieszkaniu i byle uciec do ogrodu...
Biedactwo, ma traumę, to jego pierwsza jesień w domu, bezpieczna, ale co kiedyś musiał przeżyć...
Zimno i wieje. Mokro i mgliście. Fuj