Scenka z pierwszego szpitala. Śmieszna i smutna zarazem.
Leżałam z cudnymi kobietkami. Mimo sporej różnicy wieku między nami było fajnie, troskliwie i wesoło. Bardzo się mną opiekowały po na kuciu lędźwiowym. Ja zresztą wcześniej też gdy zaniemogły.
Przyszedł czas na wypisy. Pierwsze poszła do domu Iza. Policjantka.
Na jej miejsce weszła kobieta leżąca w korytarzu. Bardzo głośna. Bardzo gadatliwa. Zanim dzionek upłynął czas cofnął się do ...1905 roku. Czasu urodzin jej matki. Było głównie o młodości. Jakie miała powodzenie. Jak po latach jeden żałował ,że nic nie wyszło. Jak chodziła przyuczać się do krawcowania i pół wsi obszywała. Jak poznała męża. Jak gospodarzyli. O teściowych, dzieciach, wnukach małżeństwie... Swoim i swych córek. I swych wnuków. O kościele. O sąsiadach. O braku uczucia w małżeństwie. Wszystko pięknym językiem mówione. Sama jej osoba to wyjęty z książki opis o minionej świetności. Wysoka, postawna, bardzo przystojna. Lata pracy na roli nie zostawiły piętna na jej twarzy i rękach. Kiedyś faktycznie nie jednemu facetowi w głowie musiała zawrócić. Miała 86 lat. Twarz gładką. Trudno było dopatrzeć się zmarszczek. Jej małżeństwo obchodziło 66-cio lecie . Wspaniały ,wspólny czas?
Ja leżałam zdychając i ciężar rozmowy przyjęła na siebie Ela. Kobieta drobna. Mąż jej dopiero co umarł. Nie miała łatwego życia. Mimo to jej twarz jest pogodna i usiana zmarszczkami. Dodawały jej wielkiego uroku. I lat. W oczach prócz bólu widać było duże poczucie humoru. Ona także pięknie się wysławiała. Sama musiała być kiedyś zgrabną, niezwykle urokliwą , filigranową blondyneczką.
Siedzą dwa przeciwieństwa na dwóch wyrach i "gadaj". Znaczy się Ela słucha. Bo trudno tyradę przerwać.
Wreszcie "nowa" zwraca uwagę na adwersarza.
Milknie i przygląda się.
Wie pani ile mam lat -pyta.
Nieee86, wyglądam?Nie... ma pani piękną twarz.Widać wyraźne zadowolenie.
A ile pani ma latek?
66
Ile?!
66
Ojojojoj , moja córka ma 60 i o wiele lepiej wygląda. Ojojoj Myślałam, że wstanę i ją na sznurku od kroplówki pozawieszam. Za ten ton, za nie poskromiony jęzor. Za tą wyraźną radość w głosie.
Ale życie chyba smutne miała. Mimo wszystko.
Patrzyła na TZ-ta mojego bystro. Janusz przyjechał gdy leżałam po na kuciu. Bardzo, bardzo źle się czułam. Trzymał mnie za rękę. Wynosił/przynosił kuwety, podstawiał rurki do picia, odkrywał, przykrywał, ocierał łzy ...
Gdy pojechał i "obowiązki" przejęła Ela.
I cudna pielęgniarka Pani Teresa.
Gdy zostałyśmy same, Pani podeszła do mnie. Usiadła na świeżo co opuszczonym miejscu przez Janusza. Gapiłam się ale nie odzywałam. Wreszcie padły łykane przez smutek słowa,
Ja przepraszam ,że wtrącam się. Ale jak ja zobaczyłam jak mąż pani trzyma panią za rękę. Jak kręcił się przy pani. Jak całuje, to ja się wzruszyłam. Przez tyle lat małżeństwa mój mąż nigdy czułości mi nie okazał. Nigdy dłoni nie dotknął. Po włosach nie pogłaskał. Uciekła.
Zostawiłam ten sznureczek na inną okazję.