No i łatwiej jest pakować do transporterka zapierającego się kota tyłem, a nie łebkiem do drzwiczek. Nachylić transporterek, żeby łatwiej wcisnąć kotka. A w gabinecie nie wyciągałabym kota, tylko zdjęła górę transporterka.
W sumie może trochę być problemowa. Do transportera pewnie że się da- tylko pewny chwyt za kark i do klatki Bo tak po dobroci to się wywijać i zapierać będzie i przy okazji może niechcący drapnąć... ale to bardziej w panice przy pakowaniu niż jakiś specjalny atak. Przy podawaniu tabletek- ciężko było z nią w domu, bo się wywijała i przy próbie otworzenia ryjka próbowała mnie łapać za palec Ale u weta zamieniała się w potulnego baranka i (przy złapaniu za kark oczywiście) wszystko mogliśmy zrobić: uszy, pazurki, Pani Doktor lub ja podawaliśmy tabletkę bez problemu, ale to tylko w gabinecie- w nowym miejscu, bo w domu to już cwaniara Dodatkowo nie wiem do jakiego weta trafią- bo moja Pani Doktor się kotów nie boi i wszystko pewną- silną ręką robi... a jak trafią na weta, który będzie się kotki bał, albo jakiś ciamajdowaty to może im być ciężko... W ostateczności jak nie uda się podać tabletki, to zostaje masa opcji preparatów na pasożyty wewnętrzne lub pasożyty wewnętrzne i zewnętrzne na skórę, np: advocate/ profender/ broadline, czy co tam w gabinecie będą mieć.