» Śro paź 17, 2018 17:42
Re: Bilu z hodowli "The dachowo-wydmuchowo" się przedstawia
Teraz będę pisać ja - grzywacz. Chciałam dać sobie spokój z pisaniem o tym - bo sytuacja dotyczy mojej przyjaciółki - ale danych żadnych tutaj nie podaję. A nie mogę się powstrzymać od napisania o tym.
Moja przyjaciółka już jakiś czas temu mówiła mi, ze szukają kota dla ich córki - 15-letniej. Ona koniecznie chce czarnego (znam ją - zafascynowana wszelkimi czary mary, z wyglądu Anja Ortodox to przy niej aniołek). Ale miła, rozsądna dziewczyna.
Oni wiedzieli w jaki sposób przygarnęłam Bila, ale nie o tym chcę napisać.
Dziś - moja przyjaciółka - powiedziała mi, że oni boją się adoptować "obcego" kotka, bo nie wiedzą jaki będzie i boją się, że nie uda im się go ułożyć, itd.
I całkiem poważnie zapytała mnie, czy nie oddałabym im Bila, a sama nie zaadoptowała innego kotka. Dodała że oni wszystko pokryją co trzeba z "tym moim nowym kotkiem jak wezmę". Pokryją koszty wszystkiego - szczepień, kastracji i co jeszcze będzie trzeba. Bo oni by chcieli kotka od kogoś "PEWNEGO".
BTW - Bilu nie jest pierwszy do zaprzyjaźniania się z innymi ludźmi. Ich córka widziała go raz w życiu, moja przyjaciółka częściej, gdy odwiedzała mnie. Ale Bilu nigdy nie podszedł do niej, jak i do innych obcych nie podchodzi zbyt często.
Byłam w szoku, ale starałam się wszystko zamienić w żart - "wiesz nie mogę Ci oddać Bila, to jakbyś ukradła mi męża". Otrzymałam odpowiedź "ale to kot".
Skończyło się na tym, że zakończyłyśmy rozmowę w atmosferze pokojowej, bez kłótni. Do samego końca starałam się prowadzić tą rozmowę żartobliwie, żeby nikogo nie urazić. Oczywiście poważnie powiedziałam, że kocham Bila i jest członkiem mojej małej rodziny. Delikatnie też (może za delikatnie) starałam się powiedzieć jej, że jednak kotka nie powinni brać. Jak będzie nie wiem - zrobią jak zrobią.
Napisałam o tym, ponieważ często na tym forum spotykałam się z "atakami" DT na potencjalnych DS. Ataki te często uważałam za wyolbrzymione. Teraz przekonałam się na własnej skórze, że ludzie często "chcą po prostu kota".
Chcę jeszcze powiedzieć, że moja przyjaciółka to dusza człowiek, zawsze pierwsza by komuś pomóc. I szczerze nie przesadzam. Znamy się od podstawówki, potem przez ogólniak, studia, i bardzo się przyjaźnimy. Teraz mieszkamy na sąsiednich osiedlach i często się spotykamy. To co wiem na pewno - nigdy w jej rodzinie nie było zwierząt (od podstawówki właśnie). Wiem, że ona nie miała nic złego na myśli, po prostu chyba tak myślą niektórzy ludzie - kot to kot. Myślę, że tak właśnie myślą Ci, którzy nigdy w swoim życiu nie mieli do czynienia ze zwierzętami.