Mega ciekawy wątek, wasze sposoby mnie rozbrajają ale jednocześnie inspirują
Uświadomiłam sobie jakie my, opiekunowie, robimy podchody, żeby te nasze małe futra były zdrowe i sprawne.
U mnie jest tak, że gdy koto dostanie suche, to podskoczy po chwili do kranu zapić te suchary. Ale jak ma dzień z puszką i mięsem to woda dla niego nie istnieje, w związku z tym:
- ulubiona forma picia to plastikowy miernik z wodą (taki do odmierzanie ilości ml przy gotowaniu) stojący w zlewie - bo jak na blacie to pancio weźmie i go rozleje całego
- sosiki vitacrafta/miamora wpuszczone (około 3-5 cm) do miski z wodą
- świeża woda, i to nie że świeża rano nalana, nie nie nie, po dwóch godzinach szanowny duży człowieku ona staje się niezdatna do picia, jak podejde i zamerdam ogonkiem to znaczy:
duży, wylej to świństwo i nalej świeżutkiej PS. duży się martwi i nalewa, a koto nie przejmuje się, że duży nalewa z dzbanka dafi, w którym stoi dokładnie ta sama woda z przed dwóch godzin i pije aż miło, bo świeżo nalana przecież
- podlewam puszki i mięsko, zawsze - jadalne według koto
Wetka zasugerowała również postawić gdzieś miseczkę albo popielniczkę
kryształową - podobno kociaki interesuje to grube szkło, w którym załamuje się światło. Jeszcze nie próbowałam, ale zamierzam podkraść babci z kredensu
Dziewczyny, pytanie, takie z ciekawości, wiadomka - koto powinien pić 50 ml na kg masy ciała, okej, ale jaka jest taka minimalna ilość dzienna, żeby spać spokojnie, bo 250 ml to ja w swojego to nie wleje choćby nie wiem co
- czy mokra karma/mięsko też jakoś możemy zaliczyć do tej wody, której potrzebuje? jeśli tak to jaki jest [mniej więcej] udziału wody z pożywienia w dziennym zapotrzebowaniu?