U mnie sprawdzają się dwie rzeczy: kocyk polarowy/większy recznik/stara firanka bez dużych dziur (żeby kot sobie przypadkiem np.łapki nie zaplątał) pokropione w 1-2 miejscach po kilka kropel waleriany i rzucone po postu na podłogę (moje koty i dzikus którego oswoiłam uwielbiają się w tym tarzać). oczywiście nie cały czas, ale raz na kilka dni to jak najbardziej. I jedyna zabawa, ciesząca się zawsze popularnością, od wielu lat (w przeciwieństwie do kupnych zabawek, które po poczatkowych 5 minutach, przestają dla moich kotów istnieć), i którą wypróbowałam na ładnych kilku kotach. To jest zwykły sznurek (lub dla kotów mających tendencję do jedzenia sznurków, dla względnego bezpieczeństwa stosowałam też zwykły długi rzemyk) przyczepiony do patyka jak taki do wędki. Tylko bez żadnych piórek czy innych dodatków na końcu. I po prostu machać po podłodze ( czasem długo
). Tylko jak zauwazyłam to jedne koty lubią jak sznurek/rzemyk jest "machany" szybko i wtedy bardziej lubią biegać, a niektóre koty lubią jak sznurek jest przesuwany tak powoli albo takimi małymi szarpnięciami, wtedy bardziej "polują z zaskoczenia". Trzeba po prostu na początku poobserwować na co kot bardziej reaguje. No i nie wiem czemu, u mnie najlepiej sprawdza się sznurek w kolorze zielonym (rzemyk normalny, skórzany) ...
A z doświadczenia, oswajania maksymalnie dzikiego kota. Trochę podobna historia, złapany na kastrację dzik, który lał wszyskie kocury na osiedlu a po złapaniu i pobycie w lecznicy dostał wdzięczne imię Zbój, a weterynarze bez bufora w postaci ręcznika do niego nie podchodzili, okazał sie być bardzo chory, tak ze nie mozna było go juz wypuścić (chłoniak jelit). Trafił do mnie z diagnozą i info że nie będzie żył więcej jak 2 miesiące. Obiecełam sobie że się nie przywiąże i nie będę go oswajać. Ale na szczęscie jest juz u mnie prawie 1.5 roku i w dobrej kondycji. Po tych 2 miesiącach, jak się okazało, ze prognozy były błędne, zaczełam kota "zabawiać", bo pomimo tego że był dziki-dzik to jednak strasznie mu się samemu nudziło i głośno to wyrażał. Więc żeby był choć chwię cicho, to szłam do niego do pokoju na godzinę-dwie i machałam tym sznurkiem (dlatego napisałam ze czasem trzeba machać długo
). Najpierw obserwował, potem próbował łapać końcówkę, potem zaczął za nią biegać. Jak już biegał to w zabawie przestał zwracać uwagę że siedzę obok. Potem przestal uciekac na mój widok, a ja za kazdym razem jak koło niego przechodziłam to dawałam mu rękę do powąchania. I tak po ponad 8 miesiącach pobytu u mnie, zbliżyłam tą rękę na tyle że mogłam go dotknąć i pogłaskać. Głaskanie bardzo polubił. Potem, powoli, powoli robiliśmy dlasze kroki, jak leżenie obok, potem baranki (pierwsze musiałam mu pokzazać baranka
). A teraz co wieczór mamy sesję relaksacyjną w ulubionym fotelu, gdzie Zbój siedzi mi na rękach i obejmuje łapkami moją szyję, i bardzo się tej chwili relaksu domaga. Może coś z moich doświadczeń Ci się przyda
.
Edit: A tu Zbój z kocykiem:
https://www.youtube.com/watch?v=8rVialOXOksps. Przepraszam za mozliwe błędy i czasem brak polskich znaków - klawiatura mi się wykańcza :/