Jednak jest nowy kot

Jakiś czas temu wracając wieczorem z apteki zajrzałam za płot kotłowni. Mignęło
coś mi białego co uciekło szybciusio. Wydawało mi się ,że to coś ma grzywkę. A Biała nasza nie ma takiej. Ale, pomyślałam sobie, że mam ciemnotki w oczach. Wczoraj wracając z pracy spotkałam Pania Teresę jak przy płocie nakładała żarcie. Nie dało rady jej uniknąć

wiec chwilkę pogadałyśmy. W między czasie coś wyszło spod auta i wsunęło się przez "listewki". Zamarłam. To coś czaiło się i miało grzywkę szarą nad oczętami. Znikający tył pokazał brak ogonka. W ostatniej chwili zatrzymałam PT by nie pobiegła pozerkać. Wystracha tylko. Niech zje spokojnie. Nasze cholery Biała i Kropa wypełzły z jakiejś dziury i ruszyły z miaukiem ku intruzowi. Jak tak, to nie były zainteresowane naszą obecnoscią. Jak przyszło
coś to zaraz i one musiały być przy michach. Dałam im saszetke Felixa. Odpuściły. PT podniecona biegała czyniąc wiele rabanu. Aż ją korciło by popędzić i kota obejrzeć. Prosiłam by przy moich siatach stała, przypinowała i uspokoiła się. Jednak na chwilkę podziałało. Ruszyła z kopyta do płota. Zanim buzię otworzyłam odciągała jakąś dziewczynkę co zaglądała przez szczeliny. Okazało się ,że dziewoja szuka kota. Szarego. Zaginął kilka dni temu. Wzięli kota ze wsi i ... zaraz wypuścili by zarzył biegania na trawce. Spokojnie wytłumaczyłam co należy zrobić. Podobno starszy brat i ojciec ogłoszenia szykują. Podobno...
Coś zjadło chyba już i zaczęło zerkać ku nam. Naszykowałam tackę. Poprosiłam PT by dziecko pilnowała. "Przesłuchiwała" ją więc nie była zainteresowana dalszymi działaniami. Skardającym się krokiem ruszyłam ku misce. Dołożyć może żarcia by się udało. Prawie mnie debil w czerwonym aucie nie przejechał podczas tego manewru. Na pełnym gazie wjechał w osiedlowy parking i z piskiem opon pędził między autami. Zaparkował tuż rzy płocie wystraszając biedę. Zrknęłam na gary ...wylizane do czysta.

od jakiegoś czasu takie talerze zastaję. Nasze podwórkowce nie są takie dokłądne. To może ona/ona?
Martwię się. Nie potrzeba nam nowych. Wychodzący? Podrzucony? Kotka? Kot? Źle to nie wyglądało ale może to ciąża ? Tfu...tfu...trzeba obserować. Może godziny nam się wreszcie zejdą.
W lesie Bura i Czarne coś przychodzą od dziwnej strony. Mam nadzieję ,że metę ciepłą i suchą sobie jakąś znalazły. Zatargałam im wielka donicę podłużną. Oczywiście na śmietniku znalezioną.

Doskonale nadaje się na stołówkę pod dachem. PingwinGruby i Budrys opanowali vipowską salę pod płotem. Czy uwierzycie ,ze Burasia ostatnio do mnie zagadywała. Był to raczej opierdziel za wolne uwijanie się przy michach. Ale wydała głos. Ocierała się wdzięcznie o parkan i pyszczyła słowiczym głosem.
Aaa, ugotowałąm jeszcze wczoraj zupinę. Brokułową. Ale nie o popisach chcem gadać. By zwykłe polewajki uatrakcyjnic zakupiłam ci ja kolorowy drobny makaron. Z opisu wynikało ,że każdy zagnieciony jest z konkretnym składnikiem. Już widziałam te miny jak na talerz domownicy zerkają.

Brokuł i kolorówka.... cuda panie cuda

Zupa jest. Brokuł jest. makaron też jest. Tylko cały kolor sie wypłukał i pospolite rurki w wywarze pływają. Zupa nawet koloru nie nabrała. I koniec cudu
