Bestol pisze:Ja tak nieśmiało powiem, jako opiekun kotka, że sama nie wiedziałabym dokładnie co robić, gdyby jakimś cudem uciekł. A bardzo go kocham. Z pewnością rozwiesiłabym plakaty na osiedlu, ale czy na osiedlu wystarcza? Obdzwoniłabym schroniska, poprosiłabym Bydgoszcz na tym forum, na FB, pewnie też sama bym biegała i go nawoływała. Nic więcej bym nie umiała zrobić. Na jakiej podstawie ocenia się, czy właściciel zrobił wszystko, by kotka odnaleźć? Mój kot nie jest zachipowany, nie ma obróżki, czy to już sygnał, że jako właściciel nie dbam o niego i w razie W nie chcę go szukać? A jak go będę szukać na swoim osiedlu "A", a ktoś go znajdzie na osiedlu "C", gdzie nie będzie moich plakatów o zaginięciu, czy wtedy mam się pogodzić z tym, że ktoś tam znalazł mojego kotka i od razu oddał w inne ręce, bo nie wiedział, że ktoś go szuka? A co jeśli kotka ktoś znajdzie na osiedlu "C" po miesiącu - zabiedzonego? Czy to będzie znaczyć, że właściciel zły i nie szuka?
Niestety - ale mała zaradność właściciela (tudzież zaangażowanie, polot, fantazja, pomysłowość) w szukaniu zmniejsza szanse kota na powrót do domu.
I nie jest to winą znalazcy kota.I wcale nie jest tak że znalazca kota to przestępca który tylko się czai by czyjegoś kota porwać. Bo zaczyna z tego wątku wyłaniać się taka wizja.
Znalazca kota to człowiek który nie przeszedł obojętnie obok zwierzęcia potrzebującego pomocy.
Bardzo prawdopodobne jest że ratując mu tym życie. A siebie narażając na kłopoty i wydatki.Też może być mniej lub bardziej lotny w szukaniu poprzedniego właściciela - przecież to może być jego pierwszy znaleziony kot.
Może być również zdesperowany - np. znaleziony kot siedzi w małej łazience a po mieszkaniu lata pies nie tolerujący kotów. Albo małżonek wściekły za nowego domownika.
I priorytetem staje się wydanie kota dalej.
Sytuacje są różne.
Ale w ogromnej większości przypadków znalazca kota to dobry człowiek który nie minął obojętnie potrzebującego zwierzęcia, wziął go do domu i radzi sobie z tą sytuacją jak potrafi.
I jeśli właściciel chce zwiększyć szanse na powrót kota do domu powinien szukać, kombinować, wieszać ogłoszenia, robić co mu tylko do głowy przyjdzie - a co nie przyjdzie to wynaleźć w różnego rodzaju poradnikach które można znaleźć masowo w sieci bez większego problemu.
Jak chcę ugotować gulasz po węgiersku ale nie potrafię to w mig znajduję przepis w sieci.
Jak chcę wywabić plamę po atramencie - to samo.
Jaki problem w znalezieniu przepisu na szukanie zaginionego kota?
Dlaczego zwalać całą odpowiedzialność i obowiązek na znalazcę?
Zaczynam mieć wrażenie że niektóre osoby oczekują że po znalezieniu kota znalazca nie dosyć że musi okazać się biegły w szukaniu jego właściciela ( i w pełni w to zaangażowany - bez względu na to czy to jego pierwszy znaleziony kot czy 50-ty) to jeszcze musi oczekiwać na kontakt właściciela co najmniej pół roku zanim zacznie mu szukać nowego domu.
To naprawdę mało prawdopodobne.
Po tym wątku to aż strach kota znaleźć....