Gajusia od wczoraj u Marcina. W życiu takiego kota nie widziałam. W drodzę trochę pojęczała, ale na miejscu dostała amoku (zobaczyła wielką przestrzeń i się przestraszyła) i prawie latając po ścianach schowała się za łóżko. Myślę sobie " dobrze, że chociaż Marcin był DT i wie, że to normalne...".
Zostawiliśmy ją więc w spokoju i zajęliśmy się rozkładaniem misek, kuwet, kocyków, drapaka itd (wyekspediowałam ją full wypas). I po 5 minutach, nie więcej kot wychodzi. Wzięłam ją na ręce, podstawiłam napierw do kuwety, potem do misek. I co się stało? Otóż Gaja, najpierw z podniesionym ogonem owinęła sie wokół nóg Marcina, potem poszła zjeść. Pochrupała i wskoczyła do kuwety. Odetchnęliśmy z ulgą że siku już za nami. A ta mała szelma wystawiła się do nas dupskiem i jeszcze kupę walnęła
Wszystko zajęło jej może kolejne 5 minut.
Po czym dostojnie obeszła duży pokój (sypialni się boi) i ulokowała się na parapecie żeby z 14 piętra (!) podziwiać widoki. Dzis jak pytałam jak mineła pierwsza noc, to ponoć doskonale
Trzymajcie mocno kciuki, żeby Marcin zechciał ją zatrzymać...To taki dobry i kochany kot...I tak wraca do mnie 9 sierpnia bo kolega wyjeżdża na kilka dni za granicę, ale może jak wróci się namyśli na Gaję...
Dom superświadomy, miałaby zabezpieczony taras dla siebie, okna, superczłwieka znającego się na kotach. Nie chce nic więcej w tym roku tyle tylko żeby Gajka dobry dom znalazła...