Dwa tyg. temu mialam spotkanie z pingwinkiem ,którego zabrałam z Gdańska do Wwy. Przyjechał do mojej pani wet na wszczepienie czipa.Niestety jego Państwo zabierają go na działkę,gdzie swobodnie wychodzi.To nie moja bajka,ale wpływu nie mam. Ponoć się pilnuje i wraca...Na szczęście w Gdańsku żył pod blokiem i trzymał się okolicy,więc nauczył się sobie radzić i wracać .
Jak już przyjechał,to i o odrobaczenie zadbałam.Wygląda dobrze,urósł,to duży kocurek.Pani narzeka,że szaleje i nie jest taki jak poprzednia kotka,nie da się dlugo głaskać ,ogólnie nie polubiła go i sama o tym mówi
.Pan za to łagodzi ostre wypowiedzi żony i broni kota. Oddać nie chcą,póki co,bo nie omieszkałam w rozpaczy zapytać,mimo że nie mam już gdzie wetknąć,gdyby jednak chcieli...Tak to jest jak starsi ludzie uprą się na młodego kota.A chcieli jeszcze młodszego
Żeby sobie od kociaczka wychować...
Tiaa,kota wychować.