Problem jest taki, że jestem nieco sfrustrowana... Kocham go, ale nie daje mi żyć. Poświęcam mu rano około 1-1,5h na zabawę, staram się uczyć dobrych nawyków. Różnie wygląda mój dzień. Albo wpadam popołudniu do domu i ponownie ma moją uwagę, albo wracam już wieczorem i mamy dla siebie cały wieczór. Bawię się z nim, mając na uwadze, żeby przykładowo nie gryzł moich rąk/stóp. NIGDY nie bawiłam się z nim dłońmi, a on i tak uparcie próbuje je gryźć... Najgorsze są noce. Staram się go wymęczyć przed snem (tylko też jestem żywą istotą i niekiedy po prostu sama padam na twarz...

Rozumiem, że jest mały i ma dużo energii, ale może ja nie potrafię się nim zająć? Bawię się z nim, zaczyna już dyszeć i kłaść się na ziemi, widać, że jest zmęczony. Dostaje jedzenie i zamiast odsapnąć... znowu fika. Nie potrafię go niczego nauczyć- spania w nocy, niegryzienia rąk i stóp, nieatakowania kostek. Po prostu niczego.
Widzę, że często radzi się dokocenie, ale nie jestem na to teraz psychicznie gotowa. Gdyby to nie wyszło, to załamałabym się... Pomijając te "negatywne" zachowania- kocurek wszędzie za mną chodzi, widzę, że szuka mojej uwagi i towarzystwa. Nieważne, czy się myję, gotuję, czy pracuję- zawsze jest w okolicy. Jest kochany, ale odkąd jesteśmy razem, to ani razu spokojnie nie usiadłam poczytać książki... obejrzeć czegoś.. lub po prostu poleżeć.. Nie wiem co robić:(