Nie nastraszyłaś, ja chyba jestem nieco przewrażliwiona na punkcie zwierząt generalnie, a już na punkcie tych kotów to czasami przeginam. Tłumaczę się sama przed sobą że dmucham na zimne, ale wolę chyba dmuchać na zimne niż przeoczyć coś albo odstawić jakiś numer (okno, drzwi, jedzenie, kable itp). Kiedyś (miałam z 10 lat) zaczadziłyśmy z mamą naszego psa, na szczęście niegroźnie. Jechałyśmy na cmentarze na Wszystkich Świętych, a mama wstawiła na gaz psie jedzenie (pewnie jakiś ryż z mięsem). Oczywiście nietrudno się domyślić że wyszłyśmy zostawiajàc ten garnek na, szczęście w nieszczęściu, malutkim palniku. Wróciliśmy wieczorem, mieszkanie już zadymione, psa od razu złapałam pod pachę i wyniosłam na dwór, ale do wyrzucenia było prawie wszystko co miało fakturę, firanki, żyrandol itp, wszystko pokryte osadem. Jedno małe przeoczenie, a wystarczyło przed wyjściem ogarnąć wzrokiem kuchnię i by nie było buby.
Uohoooo, letnia bakteria gastronomiczna potwierdzone info