Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lip 04, 2018 23:12 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

To dobry pomysł.
Jeśli oba koty okażą się negatywne, tym lepiej
Jeśli oba pozytywne - problem szczepienia stanie się nieaktualny.
Jeśli jeden będzie pozytywny, drugi negatywny - to wtedy trzeba będzie się zastanowić, co dalej.
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Pon lip 09, 2018 10:01 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Witajcie,
Starałam się przeszukać forum w poszukiwaniu info, ale chyba mnie to przerosło, dlatego bardzo proszę o pomoc.

Dwa miesiące temu pożegnałam naukochańszego 16-sto letniego kocurka - przegrał walkę jak się potem okazało z rakiem. Długa historia, nie związana z białaczką więc Wam daruje.
Został drugi kot któremu brakowało towarzystwa, dlatego 6 tygodni temu zdecydowałam się na adopcję kota z jednej z wrocławskich fundacji - 4 letniego kocura. Kot bardzo prokoci, mniej proludzki (taki na wpół dziki, ale z potencjałem). Przed adopcją dwa razy pytałam, czy kot miał robione testy na FELV, FIP - zostałam zapewniona, że tak i, że kot jest zdrowy... W fundacji był od dwóch lat. Niestety ze względu na charakter kota nie poszłam z nim od razu po adopcji do weta - to byłby dla niego zbyt duże stres (jak ja tego teraz żałuję).

Od zeszłego weekendu kot stracił apetyt, stał się bardziej ospały. Początkowo nie przejmowałam się tym, zrzuciłam to na pogodę. Do środy sytuacja nie zmieniła się, zauważyłam dodatkowo, że mocz ma intensywnie żółtą barwę i nie byłam pewna czy była kupa więc zapakowałam kota i poszłam do weta.
Kot musiał mieć podanego głupiego jasia do badania. Zrobiliśmy badanie krwi, zbadaliśmy mocz i zrobiliśmy USG jamy brzusznej. Niestety, nie mam przy sobie wyników krwi, wrzucę później, ale nie były najlepsze. Z tego co pamiętam nerki były ok, próby wątrobowe podwyższone, cukier 280, morfologia w cały świat. Na usg jedyna nieprawidłowość dotyczyła wątroby - lekko powiększona i lekkie stłuszczenie. Do tego temperatura 39,8. Diagnoza - mykoplazmoza i żółtaczka. Kot został nafaszerowany lekami, dostał kroplówkę podskórną. Nie robiliśmy testu na białaczkę. Do domu dostaliśmy: jakiś lek psychotropowy który ma go wyciszyć i przy okazji pobudzić apetyt, unidox, lek na wątrobę, jakąś tabletę wzmacniającą. Przepraszam za brak szczegółów, leki są w domu. Potem je dopiszę.

W piątek coś naz z wetką tknęło, żeby "na wszelki" sprawdzić białaczkę. Okazało się, że jeszcze nie wyrzuciła surowicy. Zrobiłysmy test paskowy - wynik pozytywny i załamka :(.
Od razu sprawdziłam drugiego kota - wynik negatywny. Koty odseparowałam, ale dopiero w piątek. Dziś idę na szczepienie i modlę się żeby wszystko było ok.

Z chorym kotem cały czas walczymy. Od piątku, dostaje lek przeciwgorączkowy - coś na zasadzie meloksamu tylko weterynaryjny. Dodatkowo w sobotę i wczoraj zrobiliśmy mu kroplówkę podskórną. 40 ml jakiś aminokwasów i 40 ml chlorku.

Mocz mam wrażenie nie jest już taki żółty, kupa choć bardzo skromna znów jest ciemna a nie je beżowa. Cały czas walczymy z osłabieniem i brakiem apetytu.
Już mi się kończą pomysły co mogę jeszcze dać mu do jedzenia - w założeniu miał dostawać wysokobiałkową karmę weterynaryjną (coś jak convalescence).

I teraz pytania:
Co mogę dac mu do zjedzenia? Czy surowe mięso wchodzi w grę przy chorej wątrobie?
Znacie jakiegoś dobrego białaczkowego weta z Wrocławia?
Czy myślicie, że jest szansa żeby go z tego wyciągnąć? Z jednej strony czytam, że średnia przeżywalność to dwa lata, z drugiej, że w przypadku widocznych objawów to parę tygodni.

Jestem już bardzo zmęczona i załamana. Od początku roku praktycznie mieszkam u wetów, nie mówiąc o tym ile kasy już wydałam... :( Widać, że leczenie go stresuje, staram się to ograniczać ale nie jest łatwo znaleść złoty środek...

Krola

 
Posty: 15
Od: Nie kwi 08, 2018 20:48

Post » Pon lip 09, 2018 13:17 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Wirus białaczki nie jest wybitnie zakaźny (jak choćby kociego kataru), jeśli koty za bardzo nie wylizywały siebie czy wspólnej miski, jest spora szansa, że nie doszło do zakażenia.
Przeżywalność kota FELV+ może być różna, zależnie od tego, jak długo już tego wirusa miał i od wielu innych rzeczy. Ja miałam kota, który już w chwili wzięcia z dworu miał objawy w postaci nawracających infekcji, powiększonych węzłów i wyniku+ w badaniach, kot żył 2 lata i to dobrze żył (dawałam betaglukan, leczyłam infekcje dróg oddechowych, jeśli się pojawiały - było ich gdzieś z 5 przez ten czas) W sumie myślę, że warto próbować. Leczenia samej białaczki raczej bym nie polecała, bo szanse są marne, natomiast kot żyć może.
Co do surowego mięsa, jeśli kot lubi, to bym dawała, jeśli nie ma po nim biegunki oczywiście. Byłabym ostrożna z tłuszczami i suchą karmą, zazwyczaj tłustą. Są leki wzmacniające wątrobę
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Wto lip 10, 2018 19:33 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Cześć! Sprowadza mnie do tego wątku jedno, ale bardzo dla mnie ważne, pytanie... Czy spotkaliście się z leczeniem kota FeLV+ interferonem ludzkim (Roferon A), ale nie doustnie, tylko w formie iniekcji? Czy ktoś miał kotka leczonego w ten sposób? Przeczytałam na razie 3/4 pierwszej części "naszych białaczkowców", ale tam wszyscy interferon ludzki podają doustnie, a nasza pani doktor na pewno mówiła o zastrzykach. Pytałam o to innych znajomych lekarzy wet., ale tak pokrętnie odpowiadali, że w końcu nic nie wiem:(

dcmb

 
Posty: 52
Od: Nie sty 15, 2012 14:33

Post » Wto lip 10, 2018 20:45 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Ja się spotkałam z podawaniem w zastrzyku ludzkiego interferonu dwutygodniowemu kociakowi dla zapobieżenia panleukopenii (w domu wybuchła epidemia, kociak nie zachorował). Czyli dożylnie można.
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Wto lip 10, 2018 22:10 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Uff, dzięki taizu. My nie dożylnie, ale podskórnie mamy dostawać. Na razie nic więcej nie wiem. Mam bardzo dobre zdanie o tej pani doktor, ale jak zasugerowała te zastrzyki, to zbiło mnie trochę z tropu, bo tu wszyscy pisali o doustnym podawaniu ludzkiego interferonu. Wiecie pewnie jak to jest, dodatni wynik testu, objawy choroby i panika, szukanie czegokolwiek co kociakowi pomoże, przedłuży życie, podniesie jego komfort:( Trzymajcie kciuki proszę, bo ostatnie 2 tygodnie to dla nas jeden wielki koszmar. Opiszę nasz przypadek później.

W sumie mam jeszcze jedno pytanie... skąd przy białaczce biorą się powiększone nerki? Z długotrwałego odwodnienia związanego z gorączką? Wyniki z krwi: kreatynina trochę poniżej normy i mocznik w normie; wyniki z moczu: kreatynina i mocznik w normie, nerki na USG podobno mocno powiększone, w moczu białko. Wychodzący, kastrowany kocurek, 2 lata.

dcmb

 
Posty: 52
Od: Nie sty 15, 2012 14:33

Post » Śro lip 11, 2018 9:54 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Kciuki trzymam mocno mocno.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84527
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Czw lip 12, 2018 5:48 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Przesyłam wyniki krwi, moczu i leki które dostaje bo w końcu mam je pod ręką.
WBC 17.1 (5.5-19.5)
Limf 1.9 (0.8-7.0)
Mon 0.9 (0.0-1.9)
Gran 14.3 (2.1-15)
limf% 11.4 (12-45)
mon% 5 (2-9)
gran% 83.6 (35-85)
RBC 5.3 (4.6-10)
HGB 9.6 (9.3-15.3)
HCT 29.3 (28-49)
MCV 55.3 (39-52)
MCH 18.1 (13-21)
MCHC 32.7 (30-38)
RDW 15 (14-18)
PLT 60 (100-514)
MPV 9.7 (5-11.8)
PDW 18.5
PCT 0.058%
Eos% 7.3%
Mocznik 45.7 (25-70)
Kreatynina 1.38 (1-18)
Białko całkowite 5.84 (6-8)
Bilirubina cał. 2.6 (0.5-1.2)
Transaminaza alaninowa 153 (20-107)
Fosfataza zasadowa 28 (23-107)
Albumina 2.06 (2.7-3.9)
Globuliny 3.78
Transaminaza asparaginowa 139 (6-44)
Glukoza 259 (100 -130)

Mocz:
LEU 125 LEU/uL
NIT pos
Uro 1 mg/dL
PRO 300 mg/dL
Ph 6
BLO 10 eRY/uL
SG 1.030
KET 5 mg/dL
bil 4 mg/dL
gLU -

Wyniki z przed tygodnia. Od tego czasu kot nie ma już widocznej żółtaczki i tyle z pozytywów. Cały czas utrzymuje się stan podgorączkowy/gorączka - wczoraj u weta miał 39.5- pomimo podawania leku na gorączke. Doszło rzężenie nad jednym płucem. Codziennie ma robione kroplówki podskórne od soboty (chlorek i aminokwasy). Cały czas nie ma apetytu :(. Wypróbowałam wszystko co ładnie pachnie- działało tylko za pierwszym razem, teraz od wczoraj karmię go na siłę strzykawką. Nie wiem co mogę jeszcze zrobić :(
Wetka zamówiła ludzki interferon - myślicie, że można podać w takim stanie?

Krola

 
Posty: 15
Od: Nie kwi 08, 2018 20:48

Post » Czw lip 12, 2018 9:11 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Krola, dzięki za wyniki. z morfologii brak mi eozynofilów w wartościach bezwzględnych, a powinny być -procentowe są dość wysokie, warto zerknąć na bezwzględne) (eozynofile bywają podwyższone na ogół przy pasożytach albo niektórych chorobach z autoagresji)

Poziom leukocytów jest wysoki (a u białaczkowców zazwyczaj bywa nawet obniżony), co wskazuje na infekcję. Piszesz o szmerach w płucu - może to to? Może warto dać jakiś antybiotyk? Środki przeciwgorączkowe walczą tylko z przejawem, a tu warto poszukać źródła.
Sprawdziłabym też pod mikroskopem rozmaz krwi pod kątem hemobartonelli (to taki mikroorganizm niszczący czerwone krwinki, coś jak malaria u ludzi), leczy się tetracykliknami) Wyniki wątrobowe krwi raczej nie są takie wysokie, żeby powodować żółtaczkę, a rozpad krwinek objawia się żółtaczką właśnie)

Nie jestem specjalistką w dziedzinie stosowania interferonu, ale chyba na razie powstrzymałabym się z nim, skoro nie wiemy, co jest grane.
Podsumowując: sprawdziłabym krew na hemobartonellę i spróbowała antybiotyku. Albo nawet bez sprawdzania hemobartonelli, bo leczy się tak samo, że zacytuję:
W zakażeniu mykoplazmatycznym stosuje się antybiotyki. Skuteczne są w tym przypadku tetracykliny, doksycyklina i antybiotyki makrolidowe. U dzieci do 10 roku życia zaleca się niemalże wyłącznie te ostatnie. Kuracja antybiotykiem powinna trwać około 10 dni, aby zminimalizować ryzyko nawrotów klinicznych.
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Czw lip 12, 2018 10:12 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

taizu, dziękuję za odpowiedź.
Rozmaz krwi był robiony i własnie wyszła mykoplazmoza (z tego co czytałam to chyba własnie hemobartonella). Kot w zeszłą środę dostał zastrzyk z penicyliny (bo jeszcze nie byliśmy pewni co to za choróbsko), od piątku dostaje unidox. Dodatkowo wczoraj dostał kolejny antybiotyk w zastrzyku (nie pamiętam co to, chyba coś na d - wetka mówiła, że maks dwie dawki tego może dać).

Szmery pojawiły sie później - wyszły wczoraj w badaniu, w zeszłym tyg. jeszcze ich nie było, a przynajmniej wetka nie słyszała.

Białaczka została stwierdzona na podstawie testu paskowego ElLISA. Pytałam czy warto powtórzyć test bo czytałam na forum, że czasem pierwszy wyniki może nie być prawdziwy, ale wetka twierdzi, że tu sytuacja jest pewna... W sumie sama nie wiem co myśleć. Pani w fundacji zarzeka się, że kot miał robione testy 2 lata temu i wszystkie koty kolejne były sprawdzane.

Wetka też się uparła na ten interferon choć na pierwszej wizycie po diagnozie gdy o nim wspomniałam była przeciwna. Chyba dopiero potem poczytała o tym i teraz chce dać. A ja juz mam mętlik w głowie. Zwłaszcza, że nie mogę powiedzieć, że mam do niej pełnego zaufania...

Krola

 
Posty: 15
Od: Nie kwi 08, 2018 20:48

Post » Czw lip 12, 2018 17:27 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Unidox jest ok, trzeba go jednak trochę dłużej postosować, żeby dał efekt.
Myślę, że hemobartonella akurat może dać wynik fałszywie dodatni, warto zrobić kotu badanie pcr, albo nawet elisę, jak się wyleczy.
Co do interferonu, to nie znam się na tyle, żeby radzić go podać.
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Czw lip 12, 2018 18:26 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Test planuję powtórzyć dla pewności, ale chcę poczekać jak kot poczuje się lepiej.
Akurat mam książeczkę więc opiszę leczenie:
Kot dostaje od czwartku/piątku: Unidox (antybiotyk, Oxozepan (uspokajający i niby na apetyt), Hepatoforte (wątroba), NTS Immuno... cośtam.
Od soboty/niedzieli: Meloxidyl - w sobotę dostał zastrzyk z czegoś innego, kroplówki podskórne z chlorku potasu i jakieś aminokwasy - tu niestety nie mogę się odczytać, żółty płyn.
Wczoraj: zastrzyk z Draxxin, Dupharyte (mogłam przekręcić, nie wyrażnie)

To co zauważyłam - dziś kot nadal oddycha słabo do tego doszła biegunka. Nadal nic nie je - od wczoraj karmię go rano strzykawką (zjada ok 20-30 ml rozwodnionej karmy wysokobiałkowej weterynaryjnej), wieczorem kroplówka. Dziś gdy podłożyłam mu miskę pod nos zauważyłam, że długo się oblizywał, powąchał ale nie zjadł i odwrócił się tyłem.

Zastanawiam się nad skutecznością tego meloxidylu. Czytałam o nim na forum - niby ten który ja mam nie ma ksylitolu. Tylko wczoraj u weta po 10 godz. od podania miał gorączkę 39,5... Jakoś nie widzę różnicy po podaniu. W sobotę po zastrzyku z innej substancji poprawa była widoczna a tu nic.

Jak długo może utrzymywać się taki stan kota? Kiedy powinno być widać pierwsze efekty? Nie chce panikować ale zastanawiam się nad skutecznością leczenia. Chętnie skonsultowałabym się z jakimś wetem z Wrocławia który ma doświadczenie z leczeniem kotów z białaczką. Macie jakieś pomysły?

Krola

 
Posty: 15
Od: Nie kwi 08, 2018 20:48

Post » Czw lip 12, 2018 18:35 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Zapomniałam dodać, że dziś rozpoczynam akcję z łapaniem moczu. Wcześniej wyniki były w cały świat. Cały czas szukam przyczyny nie jedzenia. Chcę sprawdzić czy cukier który wyszedł w krwi był związany z głupim jasiem i stresem czy może jest to cukrzyca. No i przy okazji zobaczyć czy to nie przez nerki i wysoki mocznik choć ten we krwi był ok. Niestety kot mocno niewspółpracujący, o pobieraniu krwi na żywca nie ma mowy, więc żeby nie dokładać mu dodatkowego stresu sprawdzimy mocz.

Krola

 
Posty: 15
Od: Nie kwi 08, 2018 20:48

Post » Czw lip 12, 2018 22:54 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Mocznik w moczu to nie problem, skoro tam trafił, to znaczy , że nerki dobrze pracują i wyfiltrowały go z krwi :) No i w moczu nie ma białka, to tez dobrze świadczy o stanie nerek.
Wysoki poziom glukozy we krwi to najprawdopodobniej stres, skoro nie ma cukru w moczu :). Na wszelki wypadek możesz przy okazji badań krwi sprawdzić poziom fruktozaminy, to taki wskaźnik który pokazuje jakby poziom cukru w kocie w dłuższym okresie
Duphalyte to odżywcza kroplówka, ta żółta, taki schabowy w płynie :)
Obejrzyj może pysio kota (albo u weta i gardło), Zainteresowanie jedzeniem i rezygnacja z niego po chwili często pojawia się w wypadku problemów z paszczą czy/igardłem, chciałby zjeść, ale przypomina sobie o bólu. Chyba, że odwraca się natychmiast po poczuciu zapachu, to by raczej sugerowało problemy z pokarmowe
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16113
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Pt lip 13, 2018 7:36 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

No właśnie z tym pysiem jest najgorzej... NIe wiem czy da się bez głupiego jasia... :/ Generalnie mam doświadczenie z "dzikimi tygrysami" i pomimo małej chęci współpracy jestem w stanie wiele z nim zrobić, ale zajrzenie do gardła chyba nie przejdzie... :( a też się nad tym zastanawiałam czy to może nie jest jakiś stan zapalny w pyszczku, ale np w nocy miał w misce puszkę i suche i zjadł parę krokietów suchego.
Skoro Duphalyte to ta kroplówka to nie wiem jaki antybiotyk dostał dodatkowo, dziś zapytam weta.

Ależ oczywiście, że chodziło mi o białko a nie mocznik w moczu. Bossiu jakieś zaćmienie... ;) Miałam kiedyś kota cukrzyka i wetki jeszcze z Łodzi tłumaczyły mi, że wyniki koło 250 często właśnie nie są objawem cukrzycy tylko stresu. Ja po prostu szukam jakiegoś punktu zaczepienia żeby wyjaśnić i zwalczyć ten brak apetytu. Jak nie zaskoczy z jedzeniem to całe leczenie jest o kant tyłka... :( A kolejne badanie krwi będzie wymagało kolejnej narkozy, więc na razie czekam i skupiam się chociaż na moczu. Udało mi się złapać nad ranem więc dziś sprawdzimy.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem kto bardziej leczy kota - ja czy wet. Trochę mam wrażenie, że robi to co zasugeruję, a ja nie jestem przecież lekarzem. Czy to normalne? Może jestem nadgorliwa i powinnam cierpliwie poczekać na jakieś efekty, ale minęło już półtora tygodnia, od tygodnia jest na unidoxie, a ja nie widzę żadnej poprawy. Na domiar złego doszły szmery w płucu...

Krola

 
Posty: 15
Od: Nie kwi 08, 2018 20:48

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 182 gości