» Czw lip 05, 2018 7:00
Re: czy to FIP?
Kot ma się dobrze, je gotowane mięso drobiowe, w nocy nareszcie wypróżnił się. Dalej jest trochę przygaszony, ale to już nie to, co było. Zaczyna interesować się otoczeniem, nasłuchuje i rozgląda się. Przed nami jeszcze 4 dni zastrzyków, ale jest idealnym pacjentem. Wczoraj dałam mu dwa: antybiotyk i Lydium i nie było żadnych problemów. Myślę, że kot najgorsze ma za sobą. A diagnoza o pp była chyba nietrafiona. niemożliwe, aby już po jednym zastrzyku kot cudownie ozdrowiał. Nocna kupa była wprawdzie rzadsza od normalnej, ale to efekt podanego środka przeciw robalom, kolor był normalny. Kot nie wymiotuje, poza tym nie miał na żadnym etapie choroby tkliwości czy bólu brzucha, podnosiliśmy go bez problemu i nie widać było , aby kot cierpiał z tego powodu. Zła jestem na tego doktora, że tak szafuje na prawo i lewo diagnozy, które człowieka mogą doprowadzić do zawału. Lekarz ten jednak już nie jednego półżywego zwierza wyprowadził na prostą, i tu jest jego atut. Inni weci w pobliżu, jak przynosi się chore zwierzę, to rzadko kiedy zaczynają od mierzenia temperatury. Wcale nie mierzą temperatury, nie osłuchają tylko w ciemno ordynują np. kombinację antybiotyku ze sterydem. Nie robią żadnej diagnostyki, o badaniach, które tu wymieniacie, wielu z nich słyszało tylko chyba na studiach, bo w praktyce tego nie widać. Miejscowy wet, to często jest zdumiony, że jakiemuś bezdomniakowi chcę zrobić badania, leczyć i jeszcze z własnej kieszeni zapłacić. Wiem, że niektórym z Was nie mieści się to w głowie, ale takie są realia, szczególnie na prowincjach, gdzie wet zajmuje się tylko rozrodem świń i badaniem mięsa w masarniach. A dodam jeszcze tylko, że często kot jest tak chory, że ciężko go zawieźć do wet 100 km od domu. Czytam Wasze wpisy, oglądam wstawiane wyniki badań i myślę sobie, że chyba żyjemy na innych planetach. Szkoda, a najbardziej kotów.