Małe nie zjadły w ogóle surowej wołowiny, zostawiły też trochę mokrej karmy. Dałam rano trochę mokrej i suchą.Dwa jadły mokrą, jeden się wziął za chrupki. Do kuwety chodzą, dwa zrobiły kupkę, całkiem przyzwoitą. Było jednak też wczoraj wieczorem siusiu w transporterku. Umyłam, materacyki uprałam, a transporterek złożyłam. Małe spały chyba całą noc, w kocim pontonie, przytulone do siebie. Widok przesłodki. Nie jestem pewna, czy w uszkach nie ma świerzbu, na pewno natomiast są pchełki
Potraktowałam je resztką fiprexu, jaki mi został, podłogę popsikałam flee. Zabieram je dzisiaj do weta, ale na razie leje jak z cebra, muszę poczekać.
W żadnym wypadku nie potrafię ich odróżnić. Nie ma nic, absolutnie nic charakterystycznego. Pierwszy raz się z czymś takim spotykam.
Kotki są kapitalne, dobry fotograf miałby materiał na pocztówki. Jedno dzisiaj siedziało przy misce z wodą, a przednie łapki miało na brzegu miski, jak kumocha wyglądająca przez okno
Wcześniej wiosłowało łapkami w misce. Któreś miałam na kolanach, leżało na grzbiecie, a przednimi łapkami zakrywało sobie oczka, od czasu do czasu odsłaniając kokieteryjnie jedno. One są do zjedzenia