Tak

piszę z domu, zostawiłam ją w normalnym namiocie tlenowym, nie w transporterze. Malutka charczała, jak tylko weszłam do toz, natychmiast: transporter, weterynarz, wet spóźniał się zadzwoniłam do niego. W drodze charczała. Wet: obrzęk płuc. Zdążyłam jedynie w lecznicy dotknąć 1 tylną łapkę - chłodna.
Może źle zrobiłam że odstawiłam na dwa dni Plavix. Wali mi się życie. Odwołałam jutrzejsze zajęcia, nie wiem co z niedzielą bo nie wiem co z Migusią. Od poniedziałku muszę jezdzić codziennie w delegacje, bo szkolę ludzi razem z inną koleżanką. Gdyby chodziło o życie dziecka zrozumieliby gdybym wzieła zwolnienie, ale nie zrozumieją, dyrekcja też nie - jeśli chodzi o zwierzę.
Boże dopomóż nam obydwu.