Witajcie na moim wątku
To już 14sta część Bytomskich Łobuzów.
Wiele przeszłam z tym wątkiem i w okresie odkąd jestem na miau. Przerobiłam sporo gorzkich lekcji.
Czasem chciałabym zamknąć ten wątek ostatecznie, ale póki co żadna z prób mi się nie udała. Więc jakoś to leci...
Zniknęły moje zdjęcia ze wszystkich części
Gorzko troszkę zaczęłam.
Nowa dobra moda panuje na miau, aby powiedzieć coś o sobie, więc i ja powiem
Kocham zwierzęta i fotografię.
Koty wchodzą mi na głowę jak tylko mogą.
Wolałabym, żeby były królikami.
Jak tylko próbuję ograniczyć liczbę kotów to zjawia się ten trzeci. Trzy koty to stanowczo liczba idealna.
Ganiam za nimi w szlafroku i z aparatem. Moje koty przyzwyczajone są do pozowania, a najbardziej lubią asystować, czyli utrudniać zdjęcia.
Coś im się wszystkim stało ostatnio, bo wciąż spadają z różnych miejsc i zrzucają różne rzeczy.
Obecnie panuje u nas pełen wachlarz kolorów - biały, czarny i kolorowy. Aż samej trudno mi w taki układ uwierzyć.
Przed obecnym kotomstwem miałam Kitusię i Maciusia. Kitusia była ze mną 16 lat, natomiast Maciuś 4,5 roku - szacuje się, że gdy umarł to miał 13 lat. Zresztą nawet wiek Kitusi nie jest całkiem dokładny. Z Kitusią przeszłam najwięcej. Byłyśmy dla siebie stworzone. Ona i Maciuś byli typowym małżeństwem. Kitusia często Maciusiowi sprawiała lanie za różne przewinienia, ale zawsze zasłużone. Bo czy nie jest zasłużone lanie, kiedy mąż miast do kuwety, zostawia celowo klocek obok tejże? Hmm, myślę że jest. A czy nie trzeba mężowi przyłożyć w głowę, kiedy ten wydziera się na całe gardło w celu przyspieszenia przygotowywania posiłku? No, któż by nie przywalił! Zawsze myślałam, że będę mieć dom dla kocich seniorów. Ale życie potoczyło się inaczej. Na forum zjawiłam się, kiedy mój koci synek zmarł. Nie mogłam się z tym pogodzić, bo śmierć ta była nagła i nowotworowa. Pisałam i to przyniosło mi ulgę. Z czasem zjawiła się Marysia a ja zyskałam forumowych przyjaciół.
Marysia była kotem wyrzuconym z domu, który ponad rok spędził na podwórku. W mrozie, w deszczu, w głodzie... Wchodziła mojej cioci przez okno do mieszkania, chowała się pod kocem i tam siedziała ciuchutko, żeby tylko ciocia jej nie znalazła i nie wyniosła na zewnątrz. Pewnego dnia zamiast Marysię wynieść, to zamknęła okno. Przyjechałam ja, ukradłam kota i przywiozłam wrzeszczącego do nas do domu. Od tamtej pory Marysia daje mi ostro popalić, ale kocham ją bardzo razem z jej humorami, których jako szylkret ma nieziemsko dużo!
Kiedy zobaczyłam Tosię to wiedziałam, że nie mogę i nie chcę mieć trzeciego kota, bo na cholerę mi kolejny "kłopot"
Jednak ten demon, który we mnie siedzi rzekł - czy naprawdę chcesz patrzeć na swojego kota u innych ludzi????
- no kuźwa nie! - nie zniosłabym widoku mojej Tosi u innych ludzi
Zakochałam się w Tosi odkąd spojrzałam w jej małe ślepka na zdjęciu i dziękuję Mir.ce, że mi przywiozła tego chomika na długich nogach. W życiu nie widziałam takiego małego kota. Jak wypadł on z transportera to biegał po salonie niczym szybkobieżny pająk a ja zrobiłam tak
Później cóż było robić - nosiłam to małe stworzenie na brzuchu przez 2 miesiące, dosłownie poświęciłam jej cały mój czas patrząc niczym kwoka jak kocie się bawi i rośnie. Wiele nie urosło
Dziś ma prawie 3 lata i 3 kg wagi. Po przyjechaniu na Śląsk sczerniało na węgiel!
Efekt naszego tamtego życia jest w avatarze. Trójka dziewczynek plus ja to było stanowczo za dużo dla M.
Byłyśmy szczęśliwe.
Jednak jak zawsze w moim życiu pełnia szczęścia zostaje przerwana w brutalny sposób. Naprawdę całe moje życie tak wygląda. Kitusia zachorowała na mięsaka tkanek miękkich rzutującego na kości. Wybitni specjaliści nie dawali szans. Leków nie było. Medycyna niekonwencjonalna, pozytywne myślenie, reiki dla zwierząt i wszystko inne... zawiodło. Nowotwór był niepokonany. Kiedy skupialiśmy się na guzie widocznym na barku, nowotwór zaatakował podstępnie narządy wewnętrzne i powiedział - szach-mat! A potem było długo, długo nic... i cisza....
Ciszę jednak co jakiś czas przerywał wściekły, świdrujący wrzask. Tak ostry, że wkręcał się w uszy niczym wiertło z piskiem w ścianę. To Tośka wzywała Kubisława. Jedno gardło zdarte dalej w końcu pojawił się ON. Piękny kawaler pachnący nieziemsko. Samo tylko wąchanie kocyka przez Tosię powodowało u niej nadmierną, jak na wycięte jajniki i macicę, ekstazę.
Kubisław z małego rocznego kociaka w mig wyrósł na przystojnego młodzieńca, który wagą pokonał obie pannice w błyskawicznym tempie. Ale przecież kocur nie może wyglądać licho!
Tak sobie teraz razem z Tosią dokazują jako zgodna drużyna. Zawsze, kiedy jeden jest w pobliżu, można się spodziewać, że i drugi gdzieś jest. Lata to jedno za drugim, a jak któregoś w pobliżu nie ma, to rozlega się ryk nieziemski nawoływujący i już brakujące ogniwo wybiega naprzeciw tego osamotnionego.
Także... tak sobie żyjemy dzisiaj.
Teraz mam milion zdjęć, zupełnie przypadkowych, to co znalazłam na komputerze w zbiorczych folderach:
Maciuś zmarł 4 czerwca 2014 r. To tak niedawno
4,5 roku był z nami
kwiecień 2012 r.:
styczeń 2014 r.:
czerwiec 2012 r.:
kwiecień 2012 r.:
czerwiec 2012 r.:
kwiecień 2012 r.:
styczeń 2013 r.
luty 2014 r., I poszli jeden za drugim... :
luty 2013 r.:
maj 2016 r.:
październik 2016 r., Kitusia umarła 13 grudnia 2016 r.
6 grudzień 2016 r. Kitusia z Tosią w pudełku
Kitusia żyła już tylko tydzień
Maj 2016 r.:
lipiec 2016 r.
24 październik 2016 r., Tosia zawsze chciała być blisko Kitusi:
listopad 2016 r.:
lipiec 2016 r.
listopad 2016 r.:
listopad 2016 r., wszystkie kotki chciały być z Kitusią, pilnowały jej, doglądały:
listopad 2016 r.:
listopad 2014 r.:
styczeń 2017 r.:
marzec 2018 r.:
sierpień 2017 r.:
czerwiec 2017 r., wizyta u wetki i pretensje:
lipiec 2015 r.:
kwiecień 2018 r.:
sierpień 2015 r.
styczeń 2017 r.
grudzień 2016 r.:
czerwiec 2016 r.:
luty 2017 r.:
Luty 2018 r., Tosia ciągle liżę zdjęcie Kitusi. Nie liże emulsji, liże zawsze Kitusię. Mam już trzy zdj i zawsze do lizania wybiera to miejsce, gdzie jest Kitusia. Nigdy obok
:
czerwiec 2016 r.:
lipiec 2017 r.:
styczeń 2018 r.:
marzec 2018 r.:
grudzień 2017 r.:
luty 2018 r.:
grudzień 2017.:
marzec 2018 r.:
luty 2018 r.
kwiecień 2018 r.
Postaram się dodać zaraz rok wykonania zdjęć.
Poprzednie wątki:
Poprzednie wątki:
Wątek nr 13 https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=183363
Wątek nr 12 https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=181873 - dołączył do nas Kubisław Kubuś
Wątek nr 11 https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=179420
Wątek nr 10 https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=177813&hilit=bytomskie - Kitusia umarła ['] str 92 Wspomnienie o Kitusi i Maciusiu
Wątek nr 9 https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=176119&p=11558973&hilit=bytomskie#p11558973 - Kitusia zachorowała a Marysia wylizuje futro ze stresu
Wątek nr 8 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=173572
Wątek nr 7 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=172184
Wątek nr 6 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=170291
Wątek nr 5 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=169578 od ok strony 50 - Tosia
Wątek nr 4 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=168538
Wątek nr 3 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=167690 - tu na pierwszej stronie w skrócie historia moich kotków
Wątek nr 2 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=166966
Wątek nr 1 http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=162669 nasze początki na forum tuż po śmierci Maciusia, przyczyny, diagnoza, historia
i dołącza do nas Marysia Zapraszamy