hutek pisze:Z choroby sierocej moja Tosia- ta srednia nie wyrosla. W tym roku konczy 5 lat i codziennie ciumka mi koszule
Hutku,a czy Twoja Tosia wydaje też przy tym odgłos przypominający coś pomiędzy gruchaniem a ćwierkotaniem ptaka? Mój Maj, kiedy go głaszczę bardzo delikatnie i czule przez dłuższy czas,a on ma na to akurat chęć (a częściej ma niż nie:) i mruczy,po jakimś czasie do mruczenia dołącza też do tego odgłos takiego gruchanio-ćwierkotania właśnie,zamyka oczy i niby ciumka to co ma pod łapką,ale nic nie jest mokre. Wykonuje za to na pewno odruch ugniatania łapkami,wysuwając i chowając na przemian pazurki. Czy Twoja Tosieńka też tak roni Hutku,też ugniata łapkami,wysuwa i chowa pazurki? Bo rozumiem,że to co robi moje maleństwo to jest niestety choroba sieroca:( ?
Moniko, sprawiłaś nam dużą radość swoim wpisem:). Odwiedzaj nas częściej:).
Moja kluseczka rośnie. Tak właśnie do niego teraz mówię "Moja klusko"

jak go biorę i podnoszę by gdzieś przelokalizować:P kiedy Maj umiejscawia swoje istnienie w niedogodnym strategicznie miejscu. Zrobił się cięższy. I dłuższy. I nie tylko ja to widzę. Rośnie z dnia na dzień.
A propo noszenia, to Maj nie lubi noszenia. To już wiem. Ale oswaja się z dotykiem. Jeszcze kilka dni temu kiedy siedział na podłodze,a ja chciałam pogłaskać go po grzbiecie podnosił łapki,albo gryzł mnie niby w zabawie. No właśnie, niby w. Teraz wiem,że jeszcze mi na tyle nie ufał i ja instynktownie wyczuwałam,że to nie jest prawdziwa zabawa z jego strony. Mały się tak bronił. Dzisiaj akceptował moje głaski pleców w większości sytuacji,choć jeszcze nie sprawia mu to przyjemności. Za to sesje miziania kiedy leży na moim łóżku mmmm, to inna historia. Zazwyczaj wystarczy bym znalazła się w pobliżu by zaczął mruczeć,zwłaszcza jeśli nie było mnie w tym samym pomieszczeniu jakiś czas. Potem jest delikatne głaskanie. Po bokach i za uszkami najlepiej,ale i łapki od spodu też dał sobie wymiziać,choć chyba nie sprawiło mu to tyle przyjemności. Jeszcze,mam nadzieję. A co najważniejsze i najlepsze, udało mi się głaskaniem i kojącym mówieniem do niego zrelaksować go na tyle,by pozwolił mi wymasować sobie brzuszek. Zazwyczaj broni dostępu do niego odpychając albo atakując moją dłoń tylnymi nogami. Szczególnie ważne jest dla mnie by Maj uczył się wyciszać,a te sesje,bardzo przyjemne dla nas obu:), bardzo mu w tym pomagają.Do mruczenia dołącza się w którymś momencie gruchotanie i masaż często kończy się na regresji małego do stanu wczesna kocięctwa. Piszę o umiejętności uspokajania się,bo Maj ma w sobie dużo energii,ale nie cała wynika z bycia dzieckiem. Część energii wynika z przeżytych trudności i jednak najprawdopodobniej życia na ulicy. Widzę,że poprzez zabawę stara się rozładować to napięcie. Po części wyczuwam, po części obserwuję,że to właśnie jest na rzeczy. Przykład z zachowania kotka to kiedy mały wpadł w panikę słysząc pralkę i zaczął mi się wyrywać na oślep drapiąc mnie do krwi. Głośne hałasy wywołują strach w tym pełnym animuszu i charyzmy stworzonku. No przyznajcie sami,że trzeba mieć osobowość by zaczepiać obcych ludzi na ulicy i piszczeć do nich "Zaopiekuj się mną! ". Kto z Was był na tyle odważny by jako przedszkolak mówić dorosłym co maja zrobić:)? Ja tak:). Maj też

:).
Przez mój dom przewija się sporo osób i Maj nie ma żadnych oporów by podbiegać do nich, zaczepiać ich, bawić się zawieszkami przy torbach kobiet (ku uciesze owych kobiet), bawić się z nimi,a nawet kłaść się na boku przy nich. Z drugiej strony ma bardzo duże wyczucie,a może niepotrzebnie go uczłowieczam i mały się po prostu boi nowych osób, w każdym razie rzadko kiedy zdarza mi się bym musiała go przenosić,tak by nie przeszkadzał kiedy z kimś rozmawiam (bo np.: chce na kolanka) i nigdy dwa razy. Tak samo kiedy śpię. Mały czeka jak się obudzę,sprawdza czy już wstałam i jeśli tak to "baaawimy sięęę"

! A ja zawsze zastanawiam się: to jego młodość czy osobowość? Pewnie obydwie te rzeczy. Osobowość ma niesamowitą,taką indywidualną. Jestem w niej zakochana:).
Równie niesamowite jest jego pysio. Czy to kot? Pyszczek,jego kształt, oraz długi wąski tułów przywodzą mi na myśl bardziej leśne zwierzęta jak kuna niż kota. Z drugiej strony spore uszy jak nietoperz trochę. Jak na razie, poza "kluską" tytułuję Maja pieszczotliwie "misiu",ale może zamienię to na "moja kuno" czy "mój ty nietoperzu"? Brzmię jak stara zakręcona na punkcie swojego kota baba. Nie jestem stara. Nie mam 30. Mojego kota Maja uwielbiam:).
Z czym Wam się kojarzy Maj:)? Poniżej zdjęcia z naszego drugiego tygodnia razem.
Właśnie zaczął mruczeć bez żadnej przyczyny. Ja jestem na jednym końcu pokoju,pisząc przy biurku,mały jest w drugim, na łóżku. Ale słyszę jak mu dooobrzeee:):):)! Aż sprawdzę czemu tak:D:D! No nie zdążyłam podejść,bo kluska sama do mnie przybiegła,skoro nie odpowiedziałam na wezwanie

! Wdrapał mi się na kolana i chciał gryźć "niby w zabawie", wzięłam go więc na łóżko i tam zaczęłam,bez głaskania,mówić do niego kojącym głosem. Jestem bardzo mile zaskoczona i dumna z siebie,bo tym razem sam mój głos był wystarczający by mały cofnął się do stanu szukania sutka. Niestety, napięcie było zbyt silne i nie robił tego w tak samo zrelaksowany sposób jak po sesji głaskania gdzie stopniowo się rozluźniał. Wiem na przyszłość,że proces odprężania trzeba będzie bardziej stopniować. Trochę mu pomogłam się wyluzować mówiąc i głaszcząc,ale niestety starał się mnie chapnąć w palec wskazujący gdy głaskałam mu łapkę, czyli w bardzo niefajny sposób,więc odeszłam. Poradzimy sobie z tym. Pomogę mu nauczyć się rozładowywać napięcie (czy to chęć zabawy czy stres) w konstruktywny sposób:). Korzystając z okazji uprzejmie donoszę,że zakrapianie uszków,jakkolwiek nie lubię tego robić, jest obecnie dużo mniej problematyczne. Raz,że mały bardziej mi ufa,a dwa trzymanie za fałd skóry na karku, faktycznie pomaga. Wszystkim,którzy tak jak ja muszą wykonywać zabiegi pielęgnacyjne przy kotku w pojedynkę,polecam;).
A teraz wisienka na torcie czyli Maj, tydzień drugi:).

.
Ostatnio edytowano Sob cze 09, 2018 2:12 przez aleksandra&maj, łącznie edytowano 2 razy