Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Dyktatura pisze:Wyszłam z pracy i idę na tramwaj. Wcinam sobie jabłuszko, a że pogoda ładna to i humor znakomity.
Idę i oczom nie wierzę.
Idzie bezdomny (z wyboru-sam to powiedział) i pcha wózek.
No niby nic nadzwyczajnego, bo oni czeto pchają wózki ze złomem czy innym śmieciem.
Ale ten pchał zupełnie co innego.
Na wózku decha, na tej desze kołdra a na kołdrze psina.
Duża, zadbana psina. Owczarek niemiecki dokładnie. Leży w pełni wyluzowana, zadowolona, a za obrożą wetknięty ma kawałek fioletowego bzu.
Ukłoniłam się panu w pas. Podziękowałam, że tak troszczy się o psinę. Chciałam poratować groszem, żeby kupił swej przyjaciółce (tak nazwał psinę) paczkę chrupek czy inny przysmak. Pan zachował się jednak honorowo. Podziękował za pieniądze. Powiedział, że psina ma co jeść. Że właśnie jej kupił 2 puchy i mortadelę. Tylko palić mu się chce i czy ewentualnie jednym papieroskiem bym go nie wspomogła...
Nadal przed oczyma mam tę wyluzowaną, pełną błogości mordę a do tego na samo wspomnienie tego spotkania uśmiech od ucha do ucha.
Dyktatura pisze:Wyszłam z pracy i idę na tramwaj. Wcinam sobie jabłuszko, a że pogoda ładna to i humor znakomity.
Idę i oczom nie wierzę.
Idzie bezdomny (z wyboru-sam to powiedział) i pcha wózek.
No niby nic nadzwyczajnego, bo oni czeto pchają wózki ze złomem czy innym śmieciem.
Ale ten pchał zupełnie co innego.
Na wózku decha, na tej desze kołdra a na kołdrze psina.
Duża, zadbana psina. Owczarek niemiecki dokładnie. Leży w pełni wyluzowana, zadowolona, a za obrożą wetknięty ma kawałek fioletowego bzu.
Ukłoniłam się panu w pas. Podziękowałam, że tak troszczy się o psinę. Chciałam poratować groszem, żeby kupił swej przyjaciółce (tak nazwał psinę) paczkę chrupek czy inny przysmak. Pan zachował się jednak honorowo. Podziękował za pieniądze. Powiedział, że psina ma co jeść. Że właśnie jej kupił 2 puchy i mortadelę. Tylko palić mu się chce i czy ewentualnie jednym papieroskiem bym go nie wspomogła...
Nadal przed oczyma mam tę wyluzowaną, pełną błogości mordę a do tego na samo wspomnienie tego spotkania uśmiech od ucha do ucha.
MaryLux pisze:Dyktatura pisze:Wyszłam z pracy i idę na tramwaj. Wcinam sobie jabłuszko, a że pogoda ładna to i humor znakomity.
Idę i oczom nie wierzę.
Idzie bezdomny (z wyboru-sam to powiedział) i pcha wózek.
No niby nic nadzwyczajnego, bo oni czeto pchają wózki ze złomem czy innym śmieciem.
Ale ten pchał zupełnie co innego.
Na wózku decha, na tej desze kołdra a na kołdrze psina.
Duża, zadbana psina. Owczarek niemiecki dokładnie. Leży w pełni wyluzowana, zadowolona, a za obrożą wetknięty ma kawałek fioletowego bzu.
Ukłoniłam się panu w pas. Podziękowałam, że tak troszczy się o psinę. Chciałam poratować groszem, żeby kupił swej przyjaciółce (tak nazwał psinę) paczkę chrupek czy inny przysmak. Pan zachował się jednak honorowo. Podziękował za pieniądze. Powiedział, że psina ma co jeść. Że właśnie jej kupił 2 puchy i mortadelę. Tylko palić mu się chce i czy ewentualnie jednym papieroskiem bym go nie wspomogła...
Nadal przed oczyma mam tę wyluzowaną, pełną błogości mordę a do tego na samo wspomnienie tego spotkania uśmiech od ucha do ucha.
Też niedawno gdzieś tego pana widziałam (nie pamiętam gdzie ), tyle że z tramwaju. Aż mi się gębusia zaśmiała
Dyktatura pisze:Wyszłam z pracy i idę na tramwaj. Wcinam sobie jabłuszko, a że pogoda ładna to i humor znakomity.
Idę i oczom nie wierzę.
Idzie bezdomny (z wyboru-sam to powiedział) i pcha wózek.
No niby nic nadzwyczajnego, bo oni czeto pchają wózki ze złomem czy innym śmieciem.
Ale ten pchał zupełnie co innego.
Na wózku decha, na tej desze kołdra a na kołdrze psina.
Duża, zadbana psina. Owczarek niemiecki dokładnie. Leży w pełni wyluzowana, zadowolona, a za obrożą wetknięty ma kawałek fioletowego bzu.
Ukłoniłam się panu w pas. Podziękowałam, że tak troszczy się o psinę. Chciałam poratować groszem, żeby kupił swej przyjaciółce (tak nazwał psinę) paczkę chrupek czy inny przysmak. Pan zachował się jednak honorowo. Podziękował za pieniądze. Powiedział, że psina ma co jeść. Że właśnie jej kupił 2 puchy i mortadelę. Tylko palić mu się chce i czy ewentualnie jednym papieroskiem bym go nie wspomogła...
Nadal przed oczyma mam tę wyluzowaną, pełną błogości mordę a do tego na samo wspomnienie tego spotkania uśmiech od ucha do ucha.
Dyktatura pisze:MaryLux pisze:Dyktatura pisze:Wyszłam z pracy i idę na tramwaj. Wcinam sobie jabłuszko, a że pogoda ładna to i humor znakomity.
Idę i oczom nie wierzę.
Idzie bezdomny (z wyboru-sam to powiedział) i pcha wózek.
No niby nic nadzwyczajnego, bo oni czeto pchają wózki ze złomem czy innym śmieciem.
Ale ten pchał zupełnie co innego.
Na wózku decha, na tej desze kołdra a na kołdrze psina.
Duża, zadbana psina. Owczarek niemiecki dokładnie. Leży w pełni wyluzowana, zadowolona, a za obrożą wetknięty ma kawałek fioletowego bzu.
Ukłoniłam się panu w pas. Podziękowałam, że tak troszczy się o psinę. Chciałam poratować groszem, żeby kupił swej przyjaciółce (tak nazwał psinę) paczkę chrupek czy inny przysmak. Pan zachował się jednak honorowo. Podziękował za pieniądze. Powiedział, że psina ma co jeść. Że właśnie jej kupił 2 puchy i mortadelę. Tylko palić mu się chce i czy ewentualnie jednym papieroskiem bym go nie wspomogła...
Nadal przed oczyma mam tę wyluzowaną, pełną błogości mordę a do tego na samo wspomnienie tego spotkania uśmiech od ucha do ucha.
Też niedawno gdzieś tego pana widziałam (nie pamiętam gdzie ), tyle że z tramwaju. Aż mi się gębusia zaśmiała
Ja go spotkałam niedaleko pętli Gaj. Szedł w stronę Borowskiej.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, Gosiagosia i 308 gości