tak, znikłam na dość długo..chyba potrzebowałam odpoczynku i oderwania się od kocich spraw, forum etc.
Ale już jestem z powrotem
Oczywiście nie całkiem oderwałam się od kotów
sztuk nadal dwa kocury: Lolek i Devil..na dniach ma dojechać nowy tymczas -jak dojdzie przedstawię jego lub jejmościa.
Moi Panowie Kocurkowie w wyśmienitym zdrowiu i humorach.
Trochę dokuczają im upały, ale nadrabiają nocnymi gonitwami
Kocica z kilku postów wyżej znalazła dom. I to taki prawdziwy DOM.
Miała wrócić do koleżanki, ale...udało się ją przekonać że kocica sobie u niej nie poradzi na tzw. wolności bo faktycznie po całej akcji z ogonem, nie jest taka sprawna jak koty ogólnie. Nie wyskoczy z ziemi prosto na parapet na przykład, więc jak miałaby uciec przed psem...???? a w tak zwanym międzyczasie w kotce, która chwilowo zamieszkała pod moją nieobecność w moim mieszkaniu, zakochała się moja osobista Sąsiadka!!! która opiekuje się moimi kocurami jak mnie nie ma. I Sąsiadka wpadła na amen, miłość na zabój od pierwszego wejrzenia. Wypytała mnie co to za kot, skąd, jak etc.+ kiedy usłyszała historię koteczki, łzy stanęły jej w oczach...więc, niewiele myśląć, nie uzgadniając jeszcze tego z jej poprzednim "domem", wypaliłam że kocica jest w sumie do adopcji. I pewnego dnia, po powrocie z delegacji, kocicy nie zastałam w mieszkaniu. Wysłałam Sąsiadce sms - Kicia jest u Ciebie, czy mam jej szukać w mieszkaniu?. Dostałam odpowiedź - Kicia zamieszkała u nas wczoraj, bo przyszła kuweta i całe wyposażenie.
Kotka dostała na imię Belzebuba, w skrócie Buba. Zmieniła się nie do poznania, ma piękne, gęste futro (a było takie okropne, że myślałam że ma chyba grzyba), jest czyściutka, pachnąca,ma bielutkie łapki i w sam raz warstwę tłuszczyku pod skórą. Sąsiadka dba o nią fantastycznie, Buba ma wreszcie dom na jaki zasługuje każdy kot.
Minus sytuacji taki że nie doszło do kolejnych sterylek. Ale postaram się z całych sił znów wyperswadować oddanie kolejnej kocicy na zabieg. Niestety, w podejściu do kotów u koleżanki i jej rodziny, nie zmieniło się nic a nic....
Ze smutnych wieści...moja osobista, ukochana Dżaga ma stwierdzonego raka...jest właśnie po trzeciej dawce chemii. Na szczęście znosi chemię bardzo dobrze, nie widać skutków ubocznych w postaci np. braku apetytu. Guz usadowił się w bardzo złym miejscu, na węzie kreskowym w brzuchu (chyba dobrze zrozumiałam) i nie można go operować bo wtedy przestaną pracować jelita. Jednym objawem były częste wymioty i chudnięcie. Badania krwi wyszły idealne jak na 14-letniego kota, ale wetka stwierdziła że jeszcze zrobimy usg brzucha...no i wyszedł guz...
Dżaga czuje się cały czas dobrze, nie ma oznak bólu, je, bawi się, rządzi w domu u Rodziców. Tylko cały czas jest jej coraz mniej i mniej, mimo apetytu. Nie wyobrażam sobie świata bez Niej, więc staram się nawet nie myśleć o tym. Najważniejsze że ciągle jest, że ciągle się dobrze czuje i mam nadzieję że się na razie to nie zmieni.