Kochani Paczacze, dzisiaj czarny piątek i czarny
Dżordż Na szczęście Dżordż to czysta radość i w gruncie rzeczy jego historia jest bardzo optymistyczna. Przynajmniej na nią możemy mieć wpływ...
Otóż Dżordż jesienią ubiegłego roku trafił do niewielkiego schroniska w Radlinie, w dramatycznym stanie. Maleństwo z szalejącym kocim katarem i już bez oczek, które zniszczył wirus trafiło jednak do ludzi niezwykłych. Mimo, że w Radlinie nie ma (jeszcze) typowej kociarni, mimo że prawie nikt nie zjawia się tam w poszukiwaniu kotków do adopcji, a już na pewno nie w poszukiwaniu bezokich małych czarnych kuleczek, Dżordżem zaopiekowano się jak prawdziwym skarbem!!! Kociak został wyleczony, zoperowano mu i zaszyto oczodołki, wykastrowano, zaszczepiono i... szukano domu. W międzyczasie czarnuszek mieszkał w ogromnej klatce, którą w chłodniejsze dni wolontariusze dostawiali w pobliże rozpalonej kotliny by mógł cieszyć się ciepłem. Kiedy przyjechaliśmy po niego ciepło biło nie tylko z kotliny, ale przede wszystkim z ludzi, którzy tam opiekują się zwierzakami!!!!!!!!!!!!! Dowiedzieli się o nas od lekarza weterynarii i napisali. Ruszyliśmy natychmiast po tego malucha. To była nasza pierwsza wizyta w schronisku w Radlinie. Oczywiście serca mieliśmy ściśnięte mooocno, jak zawsze w takich miejscach, bo przecież chcielibyśmy zabrać do domu wszystkie zwierzaki, które tam czekają... Nie mogliśmy ich zabrać, ale obiecaliśmy sobie, że napiszemy Wam o Schronisku w Radlinie (woj. wielkopolskie), gdzie czuje się ciepło i dobro, gdzie ludzie robią wszystko by zwierzęta, które tam trafiają miały się jak najlepiej, by mogły znaleźć przyszłość!!! Dzięki nim Dżordż żyje i znalazł już drogę do nowego życia. Dzięki temu, że wolontariusze opiekowali się nim troskliwie nie wyrósł na dzikiego, przerażonego kocurka. Większość życia spędził w klatce, ale już tam przekazano mu wirus miłości i zaufania
Dzięki temu, gdy trafił do domu tymczasowego już po krótkim czasie zaczął harcować z rówieśnikami i tulić się do domowników. Jest ciągle zajęty, ma przecież tyle do narobienia
Właściwie już za moment będzie mógł przeprowadzać się do własnego domu, do człowieka, który zakocha się w Dżordżu. Wasz skryba zakochał się natychmiast
Chyba nie da się inaczej...
Wolontariusze schroniska wymarzyli sobie projekt prawdziwej kociarni i właśnie zbierają na niego fundusze. Może zechcecie im pomóc? pomagam.pl/schroniskoradlin
A może zechcecie czasem podpowiedzieć komuś, kto szuka zwierzaka, że jest takie miejsce i że tam bardzo rzadko zdarza się cud adopcji. Pamiętajmy o Radlinie pod Jarocinem
Na zdjęciach Dżordż
jeszcze w schroniskowej klatce i już w DT