Niestety, nie nudzimy się.
Na początku lutego woda przybrała i obcięłam Frajdzie spacery - na łące więcej wody niż trawy, a gdzieniegdzie leżał lód. Frajda nie rozróżnia, czy to lód na łąkowej drodze, czy na odnogach Bugu, i pcha się byle do przodu. Raz ze spaceru wróciłam skąpana do pasa, bo Frajda poleciała, ale pode mną lód trzasnął. W związku z brakiem rozrywek zaczęła świrować w domu. A to otwarła szafkę i zeżarła kawał gumowej rękawiczki, a to gumki recepturki założone na trzymane w szafce pojemniki na jajka.
W związku z tym zaliczyłyśmy gastroskopię (niestety w nocnej taryfie), tydzień później szczęśliwie skończyło się tylko wywoływaniem wymiotów i kontrolnym rtg.
No i tu przekonałam się, że jednak zawsze chodzi się do lekarza, a nie lecznicy. Gdy zorientowałam się, że Frajda dostała sie do szafki, w której były nieszczęsne recepturki, zadzwoniłam do lecznicy, w której ostatnio wyciągali Frajdzie z żołądka uchwyt od miarki. Pani stwierdziła, że to nic takiego, że nie ma sensu przyjeżdżać na rtg, bo gumka nie cieniuje, że wystarczy parafina i będzie git. No nie będę lekarza uczyć. Pojechałam gdzie indziej. Gumka recepturka pięknie cieniuje. Była dośc długa, i na pewno nie obyłoby się bez problemów. W innej lecznicy - dotarłam koło 11tej wieczorem - zrobili rtg, guma jak wół. Zgodził się przyjechać lekarz, który posługuje sie endoskopem, i na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Zdjęć trzeba było tylko kilka w sumie trzasnąć panience, bo gumka w kilku kawalkach była, i co wyciągnęli, to sprawdzanie, czy już wszystko, czy jeszcze coś. Oczywiście Frajda była niedługo po kolacji, więc kamerkę co chwila oblepiała breja z mięsa i buraków.
Tydzień później powtórka z rozrywki, ale na szczęście udało się wywołać wymioty. Kontrolne rtg i do domu z naćpaną znów panną. Bo do lecznicy dotarłam w około godzinę od wyczynu Frajdy. Na recepcji na hasło Frajda zaczynają szykować endoskop...
Na szczęście znów może chodzić na spacery, więc w domu już się tak nie wścieka.
Poza tym Frajdę dopadło jednak zapalenie pęcherza. A już myślałam, że mimo wyciskania uda się dziewczynie bez tej przypadłości. Ale niestety. Więc łapanie sików, niedługo skończy antybiotyk i będziemy badać. pH już spadło ładnie, mocz
pachnie i wygląda normalnie, sikanie poprawiło się - więc jestem dobrej myśli. Takiego chomika do plucia tabletkami to nie widziałam. Tabletę wpycham, trzymam pychol zamknięty, masuję gardziołko, a i tak czasem po 2-3 minutach coś jej sie wymsknie. Ale jeszcze tylko 3 dni. Mam nadzieję.
No i mam dwie młode kociczki siostrzyczki po sterylce na tymczasie. Obfocone tyle o ile, muszę zrobić ogłoszenia, ale na domek poczekają tam, skąd przywiozłam. Cudne są, charaktery mają obłędne.
A, zapomniałabym się - tzn. Frajdę - pochwalić. Frajda biega. Galopuje. Uprawia podskoki bokiem wygięta w pałąk, jak chce się bawić. Trochę widać, że coś z tym kotkiem nie do końca w porządku, ale nic to. Ja oczywiście truchleję, bo powinna spacerować umiarkowanym tempem. Ale ona jest nie do powstrzymania. Moje dzielne kocię!
Fotki lokatorek tymczasowych będą jak zrzucę z aparatu.